Polska jest jednym z dziesięciu krajów regionu, które ze względu na cyfrowy potencjał mogą być postrzegane jak tzw. cyfrowi challengerzy. Oprócz nas w skład tej grupy wchodzą: Bułgaria, Czechy, Chorwacja, Litwa, Łotwa, Rumunia, Słowacja, Słowenia i Węgry. Poziom cyfryzacji w tych krajach jest na razie niższy niż we Francji, w Hiszpanii, Niemczech, Wielkiej Brytanii i we Włoszech.
W Polsce w latach 1996-2017 PKB na mieszkańca wzrósł o ponad 120 proc. Było to możliwe dzięki rozwijającym się tradycyjnym sektorom gospodarki, dużej dynamice eksportu, inwestycjom zagranicznym, rosnącej sile roboczej przy jej stosunkowo niskich kosztach oraz środkom z Unii Europejskiej. Jednak wiele z tych czynników zaczyna tracić na sile – przestrzegają eksperci i podkreślają że to właśnie cyfryzacja może być nowym motorem wzrostu.
Z analiz McKinsey wynika, że dalsze przyspieszenie cyfryzacji może przynieść Polsce dodatkowe 275 mld zł PKB do 2025 r. Alternatywny scenariusz (zakładający utrzymanie obecnego kierunku rozwoju) oznaczałby wzrost gospodarki cyfrowej o około 94 mld zł. W tym scenariuszu Polska pozostałaby w tyle za cyfrowymi liderami, czyli wspomnianą piątką krajów.
– Dziesięć omawianych w raporcie krajów Europy Środkowo-Wschodniej, w tym Polska, mogą dogonić cyfrowych liderów z Europy Północnej, jeśli będą ze sobą ściśle współpracować – podkreśla Marcin Purta, partner zarządzający McKinsey & Company w Polsce. Dodaje, że podobieństwa kulturowe i historyczne to niejedyne elementy łączące państwa regionu – wszystkie cechuje zbliżony poziom cyfryzacji, otwarty rynek, ale też wspólne wyzwania. Przykład? Drenaż najbardziej utalentowanych specjalistów oraz konieczność przekwalifikowywania pracowników ze względu na nasilającą się automatyzację.
– W cyfryzacji ważna jest też skala, a region ma 100 mln obywateli i PKB sięgające 1,4 biliona euro, co odpowiada wielkości 12. gospodarki świata. A to już naprawdę niebagatelny rynek – podkreśla Purta.