A od lat mówi się, że polskim rynkiem centrów przetwarzania danych interesują się duzi globalni gracze i że będą chcieli przejmować istniejące tu firmy. Tymczasem Equinix, firma, której częścią pan kieruje, wszedł tu dwa, trzy lata temu i nic nie kupuje. Dlaczego?
Akwizycje często wyglądają atrakcyjnie na pozór. Tymczasem przejęcie innej firmy przez dużego gracza, włączenie jej we własne struktury, połączenie zasobów, bywa kłopotliwe. Equinix ma silnie scentralizowane zasoby, zarządzane przez jeden wspólny system o nazwie Echo. Podlegają mu wszystkie elementy data center. Gdybyśmy kupili inne centrum danych, musielibyśmy poświęcić bardzo dużo pracy na inwentaryzację jego składowych.
Problem rodzi się również w przypadku przejęcia centrum danych po prostu z wolną powierzchnią kolokacyjną do zagospodarowania?
Rynek w Polsce jest dość ograniczony i niewielki w porównaniu z rynkami zachodnimi. Myślę, że cały rynek kolokacji (wynajmu powierzchni pod serwery – red.) w Polsce, nie uwzględniając takich usług jak hosting czy usług dodanych, jest wart tyle, co przychody z naszego jednego centrum danych we Frankfurcie.
Szacujemy, że polski rynek kolokacji wart jest około pół miliarda złotych. Dla porównania: spore data center we Frankfurcie potrafi przynosić rocznie około 100 mln euro przychodu.