Około 600 żołnierzy i skład amunicji ukryto w budynku szkoły. Rosjan namierzono dzięki licznym połączeniom telefonicznym, jakie wykonywali w Sylwestra. Jak poinformował jeden z podległych Kremlowi urzędników w Donbasie, Echelon wykrył komórki, a Ukraińcy we wskazane miejsce wystrzelili rakiety Himars. Zrównali z ziemią budynek szkoły, a śmierć poniosło – według źródeł ukraińskich - 400 Rosjan, zaś rosyjskich  – od 63 do 100.

W Rosji za atak na tymczasową bazę w Makiejewce skrytykowano wojskowych, którzy nie przestrzegli żołnierzy, by nie używali smartfonów, ewentualnie zbagatelizowali zakaz. Rosyjski dziennikarz Andriej Miedwiediew na Telegramie napisał z kolei, że ciężkim błędem było stworzenie tak dużego skupiska żołnierzy w nieprzygotowanych do tego obiektach. „Nie traktujmy przeciwnika jak durnia, który niczego nie wie – po 10 miesiącach wojny to karygodne. Umieszczanie żołnierzy nie w schronach, lecz w zwykłych budynkach, to pomaganie wrogowi” – pisze Miedwiediew z oburzeniem.

Czytaj więcej

Wojskowe roboty pomogą Ukrainie na froncie. Rosyjskie nie dotarły

Echelon to zaawansowany system podsłuchowy, za którym stoją Stany Zjednoczone (zarządza nim amerykańska narodowa służba wywiadu – NSA), a także Wielka Brytania, Kanada, Australia oraz Nowa Zelandia. Amerykanie ani Ukraińcy nie potwierdzili, by ta technologia faktycznie została użyta. Wagnerowcy, pisząc na Telegramie o efektach ataku w Makiejewce, nie ukrywają obaw przed Echelonem. „Jeśli chcą cię znaleźć, znajdą cię” – piszą w jednym z postów.

Beztroskie wykorzystywanie smartfonów przez rosyjskich żołnierzy już wcześniej pomagało Ukraińcom namierzyć lokalizację wroga. Okupanci, słynący z masowych kradzieży, chętnie okradali Ukraińców m.in. ze sprzętów marki Apple, ale nie zdawali sobie jednak sprawy, że „zagubione” urządzenia mają funkcję namierzania. W ten sposób wielokrotnie zdradzali położenie wojsk, jak i miejsca, w których składowane są zrabowane dobra. Dzięki połączeniom ze skradzionych telefonów zlokalizowano też wielu zbrodniarzy, np. z Buczy.