Google chyba ma obawy, że jest zbyt wcześnie na to, aby dać ludziom do rąk zaawansowane narzędzia sztucznej inteligencji (AI). To prawda?
Dlaczego? W czwartek właśnie uruchomiliśmy w Polsce Barda, model konwersacyjnej sztucznej inteligencji. To chatbot, z którym można nie tylko pisać w europejskich językach, ale także z nim rozmawiać. To zupełnie nowa funkcja.
Chodzi o to, że zrobiliście to pół roku po starcie ChatGPT. Wasz rywal był pierwszy, co dało mu potężną rynkową przewagę. Ale to Google ma znacznie dłuższe doświadczenie w pracy nad technologiami AI. Mam wrażenie, że technologicznie byliście gotowi znacznie wcześniej. Dlaczego więc dopiero teraz?
Pracę w Google po raz pierwszy zacząłem w 2007 r. Odszedłem z niej na dziewięć lat, aby żyć start-upami, ale wróciłem w 2020 r. Magnesem okazała się kultura ciekawości – to element, który zawsze był w Google obecny i bardzo wyraźny. Taką kulturę cenię i podziwiam, a przez te dziewięć lat nigdzie na świecie nie znalazłem firmy tak mocno inspirowanej ciekawością. Po powrocie moim zadaniem była praca nad Asystentem Google. Dlaczego o tym mówię? Bo w Google nic się nie zmieniło, nieustannie jesteśmy ciekawi. I właśnie podczas prac nad Asystentem Google sprawdzaliśmy jak ludzie reagują na tę technologię. To prawda, że mamy od dawna dostęp do zaawansowanych modeli językowych, ale skupialiśmy się na tym, aby zapewnić ludziom możliwie komfortową relację z botem.
Czytaj więcej
Bard to odpowiedź Google na przełomową technologię sztucznej inteligencji, którą kilka miesięcy temu pokazało światu OpenAI. Do Europy wchodzi jednak z opóźnieniem, głównie z uwagi na wątpliwości unijnych regulatorów.