Rootkit, Exploit czy Keylogger to nie nazwy wakacyjnych drinków, lecz złośliwych programów, które mogą poważnie zagrozić nie tylko bezpieczeństwu komputera, ale też użytkownika i jego portfela. To właśnie przy wykorzystaniu takich narzędzi dokonuje się kradzieży tożsamości, loginów i haseł do kont bankowych czy profili w mediach społecznościowych. Wojnę hakerom wypowiedział CyberRescue – startup, w którym aż 70 proc. specjalistów stanowią kobiety. Warszawska firma, która powstała w ub.r., postawiła sobie ambitny cel – pomóc tym, którzy stali się cyberofiarami.
Niczym straż pożarna
CyberRescue zaczęło swoją działalność pod skrzydłami mAcceleratora. To fundusz venture capital mBanku, który dostrzegł potencjał polskiej spółki i zainwestował w nią. Usługi startupu bank wdrożył dla swoich klientów – są dostępne za darmo dla osób posiadających konto w mBanku.
Ale ambicje młodej warszawskiej firmy sięgają jednak dużo wyżej. – Przez rok naszego działania zbudowaliśmy bazę kilkudziesięciu tysięcy zaangażowanych użytkowników, którzy wielokrotnie potwierdzali, że zarówno nasza pomoc, jak i działania edukacyjne uchroniły ich przed poważną stratą. Dlatego szukamy teraz partnerów, którzy chcieliby oferować nasze usługi swoim klientom. Myślimy o sobie jako o odpowiedniku straży pożarnej w cyberprzestrzeni i widzimy, że to, co robimy, jest w dzisiejszym świecie coraz potrzebniejsze – mówi Ewelina Dogońska z CyberRescue.
Czytaj także: Era etycznych hakerów? Pomagają firmom i zarabiają krocie
Startup skupia się na pomocy ludziom, którzy padli ofiarą cyberprzestępców. Eksperci firmy specjalizują się m.in w zabezpieczaniu zgubionych urządzeń, odzyskiwaniu dostępu do przejętych portali w social media, zwrotach środków skradzionych z kont bankowych czy też weryfikacji podejrzanych wiadomości. W zależności od zaistniałego problemu startup w imieniu poszkodowanego m.in. pozyskuje informacje na temat podejrzanych sklepów, zabezpiecza skradzione narzędzia płatnicze (np. karty, smartwatche), przygotowuje wnioski dla policji i prokuratury czy też pilnuje terminów rozpatrzenia reklamacji. W każdym z przypadków to właśnie CyberRescue odpowiada za wszystkie formalności. Jak zaznacza Weronika Bartczak, dzięki temu poszkodowany, poza samym zgłoszeniem problemu do firmy, nie musi nic robić. – Osoba, która straciła swoje dane bądź pieniądze np. przez nieumyślne kliknięcie w link, zawsze jest zestresowana. Nie da się ukryć, że dla naszych klientów takie wydarzenia są sytuacją kryzysową, w której emocje często biorą górę. Dlatego też postanowiliśmy, że w CyberRescue 100 proc. działań będzie znajdowało się po naszej stronie – tłumaczy ekspertka ds. cyberbezpieczeństwa CyberRescue.