Obecny właściciel Bloodhound Land Speed Record przestał przeznaczać pieniądze na program próbujący ustanowić nowy rekord prędkości na lądzie. Trudno go za to winić, bowiem program Bloodhound trwa już od kilku lat i nie pobił jeszcze obecnego rekordu 763 mil na godzinę (1227 km/h), nie mówiąc już o zbliżeniu się do ustalonego przez grupę celu 1000 mil na godzinę.

CZYTAJ TAKŻE: To będzie rewolucja. Czas na naddźwiękowe samoloty pasażerskie

Aby pobić rekord, Bloodhound potrzebuje prawdziwego napędu rakietowego. Obecnie napędzany jest silnikiem odrzutowym, dzięki któremu podczas testów w 2019 r. osiągnął prędkość 628 mil na godzinę (1010 km/h). Jednak pandemia zabiła rozwój projektu.

„Alternatywą wobec sprzedaży byłoby oddanie samochodu do długoterminowego przechowywania, jednak bez pewności, że projekt będzie można ponownie uruchomić. Ponieważ perspektywa świata post-covidowego kusi, zespół Bloodhound musi teraz znaleźć nowego właściciela, aby kontynuować swoją inżynierską przygodę” – napisał zespół Bloodhound.

Bloodhound twierdzi, że kupujący mogą być w stanie odzyskać pełną zainwestowaną kwotę, o ile nastąpi próba pobicia rekordu. Zespół twierdzi, że istnieje znaczący potencjał pozyskiwania funduszy w miarę zbliżania się do celu i że sprzedaż sponsoringu i praw może generować gotówkę w krótkim okresie.