Konsolidacja RSS-ów jest realna?
– Polski rynek telekomunikacyjny konsoliduje się od 12 lat. To jego permanentna cecha. Obecnie jest podzielony między cztery bardzo duże telekomy, Netię, która skonsolidowała wszystko co mogła i sama pewnie marzy o tym, aby zostać skonsolidowana, Exatel w służbie państwa oraz sektora kablowy, który sam się wewnątrz konsoliduje. Tworzenie bytów takich jak działające na poziomie województw infrastrukturalne przedsiębiorstwa telekomunikacyjne to praktyka odwrotna od trendów rynkowych. Tym bardziej wydaje mi się, że integracja działań sprzedażowych RSS-ów i innych, na przykład w komunikacji z administracją rządową, byłaby dla nich korzystna.
Natomiast planów mocarstwowych, takich aby integrować infrastrukturę RSS-ów czy wykupywać je od marszałków – nie mamy. Pracujemy z Ministerstwem Rozwoju nad tym, aby spróbować urealnić czy dostosować do realiów rynkowych warunki regulacyjne RSS-ów, które zdefiniowane zostały na poziomie decyzji Komisji Europejskiej o wyrażeniu zgody na udzielenia pomocy publicznej dla potrzeb budowy tych sieci. Z pewnością prędzej, czy później wróci do nas kwestia zmniejszenia opłat za zajęcie pasa drogowego i podatku od nieruchomości przez RSS-y – to bardzo istotny element kosztów obciążających ich rachunek finansowy.
To prawda, że przymierza się pan do opracowania zmian w Prawie telekomunikacyjnym?
– Ja osobiście przychodząc do resortu wszedłem za tzw. chińskie mury i nie zajmuję się w ogóle w Ministerstwie Cyfryzacji kwestiami legislacyjnymi dotyczącymi sektora telekomunikacyjnego. Doświadczenia ostatnich kilkunastu miesięcy wskazują, że na pewno interwencji legislacyjnej wymagają kwestie dotyczące sposobu inwentaryzacji stanu infrastruktury telekomunikacyjnej i obowiązków ciążących w tym aspekcie na przedsiębiorcach. Myślę jednak, że w dużej mierze będzie to jednak dotyczyło nowych zasad współpracy między administracja a rynkiem, a w dużo mniejszym zakresie zmiany regulacji prawnych.
To system informatyczny źle działa, czy procedury są nie takie jak trzeba?
– Nigdy nie jest tak, że jest tylko jedna bolączka. Zaczęliśmy rozmawiać z izbami telekomunikacyjnymi i robić przegląd spraw w tym obszarze, które utrudniają życie administracji i przedsiębiorstwom. Są rzeczy do zrobienia na poziomie operacyjnym, informatycznym i legislacyjnym. Na przykład dla MSP kwestią istotną był sposób definiowania zasięgu sieci na potrzeby sprawozdawczości w procesie inwentaryzacji infrastruktury szerokopasmowej. Z kolei operatorzy mobilni jako miejsce świadczenia usługi do systemy informatycznego SIIS podawali adres, na jaki wysyłają fakturę. To przykład spraw, które może załatwić modyfikacja instrukcji regulującej zasady sprawozdawczości do systemu.
MSP chcieliby aby implementować w SIIS moduły paszportyzacyjne, pozwalające zmniejszyć liczbę instytucji, do których muszą raportować. O tyle to się dobrze wpisuje w aktualny zakres kompetencji MC, że od 1 stycznia 2017 r. resort przejmuje odpowiedzialność za infrastrukturę informacji przestrzennej. Pojawia się zatem możliwość efektywnego oddziaływania na to, aby systemy informatyczne funkcjonujące na różnych szczeblach administracji publicznej zawierające informacje geoprzestrzenne komunikowały się ze sobą, dając możliwość operowania na referencyjnych bazach danych.
Na przykładzie SIIS chodziłoby o to, aby operatorzy telekomunikacyjni zgłaszając dane w ramach inwentaryzacji powykonawczej do powiatowych ośrodków dokumentacji geodezyjnej i kartograficznej mogli w sposób zintegrowany wykonywać obowiązki w zakresie raportowania o posiadanej przez siebie infrastrukturze szerokopasmowej. Pierwsze efekty zmian w instrukcji do SIIS powinny być widoczne już przy kolejnej inwentaryzacji.
Najważniejsze zadanie na 2017 rok?
– Doprowadzić do osiągnięcia celu w zakresie n+3 na koniec 2017r., czyli zasady, którą kieruje się wydatkowanie środków w ramach POPC . Zasada ta powoduje, że – w przeciwieństwie do poprzedniej perspektywy finansowej – po pierwszych trzech latach od przyjęcia programu trzeba się wykazać stosownym poziomem certyfikacji środków europejskich. Na koniec 2017 r. powinniśmy wykazać się certyfikacją środków europejskich na poziomie przekraczającym 500 mln zł.
To będzie trudne?
– Trudne dlatego, że nasi poprzednicy doprowadzili do zatwierdzenia POPC 5 grudnia 2014 r. jako pierwszego krajowego programu operacyjnego na lata 2014 – 2020. Gdyby został przyjęty przez Komisję Europejską 27 dni później – na początku 2015 r. – to mielibyśmy jako Polska 11 miesięcy więcej na realizację zasady n+3. I trudne również z uwagi na fakt, ze na dzisiaj mamy certyfikowane w POPC łącznie dopiero niewiele ponad 52 miliony złotych.
No ale przecież Komisja Europejska jest dziś osłabiona przez Brexit, czy inne ruchy separatystyczne…
– Zasada n+3 wynika z bezwzględnie obowiązujących regulacji unijnych, co powoduje, ze żyjemy w MC w poczuciu absolutnej nienegocjowalności tego terminu. Dlatego w sposób niezwykle sprawny musimy przeprowadzić drugi konkurs w osi 1 POPC, procedurę oceny wniosków i kontraktacji, traktując pierwszy konkurs jako poligon doświadczalny. Trzeba wyciągnąć z niego wszystkie możliwe wnioski.
To pewien paradoks: poprzednia ekipa rządząca krytykowana jest za podejście do środków UE polegające na tym, że trzeba je wydać jak najszybciej. Dziś mówi pan to samo.
– Powiem tak: gdybym miał 11 miesięcy więcej, można by to zrobić inaczej. Pochwaliliśmy się jako Polska, że POPC zostało przyjęte jako pierwszy program operacyjny, a teraz nie mamy innego wyjścia niż maksymalnie się spiąć, aby pomimo tych bardzo niekorzystnych warunków wyjściowych i braku zapasu czasu w postaci kilkunastu miesięcy nie stracić ani jednego euro z przyznanych nam środków unijnych.