Była prezes UKE Anna Streżyńska w perturbacjach wokół rozdziału częstotliwości z zakresu 800 MHz doszukuje się interwencji Najwyższego (Palec Boży w a(u)kcji, RPKOM 10-02-2014 09:05). Kilka godzin później służby PR-owe Polkomtelu ogłaszają, że „państwo utraciło kontrolę nad przydziałem częstotliwości”. Następnego dnia o 19:28 wieczorem aukcja na pasma 800/2600 MHz zostaje odwołana. Czy istotnie jesteśmy świadkami dramatycznych wydarzeń?
Schodząc na poziom spraw ziemskich „Palec Boży” wydaje się jednak figurą retoryczną, pozwalającą uniknąć personalnego wymiaru opinii. Nie sądzę jednak, by słuszne było unikanie tematu sprawczej roli osób odpowiedzialnych w Polsce za administrację łączności. Bowiem to co się dzieje, jeśli dzieje się samo, tym bardziej zmusza do refleksji.
Administracja łączności, w kraju aspirującym do miejsca 20. gospodarki świata, w sposób uznaniowy zarządza potężnym sektorem o wartości 40 miliardów złotych, bazując na liście życzeń. W dokumencie datowanym na listopad 2012 – i nazwanym strategią regulacyjną – nie ma logicznie sporządzonej analizy przyczynowo skutkowej, a SWOT ma dramatycznie amatorski poziom. Nie ma też – zasadniczych dla strategii – sprecyzowanych oczekiwań co do wpływu usług telekomunikacyjnych na gospodarkę oraz życie indywidualnych osób. Nie ma wywiedzionych z tego przesłanek funkcjonalnych sektora, a następnie mających do takiej funkcjonalności doprowadzić działań regulacyjnych. Są za to generalnie prawdziwe i ogólne stwierdzenia oraz przeniesione z dokumentów UE pozornie techniczne i pozornie wymierne cele dotyczące przepustowości. Świetnie pasują do bełkotu marketingowego niektórych operatorów ale oni nie są odpowiedzialni za krajowe strategie na poziomie centralnym. Ponieważ podano liczby nie osadzone w realiach technicznych, a skoro nie wiadomo co i na jakim odcinku sieci miało by być mierzone, to mogą one oznaczać cokolwiek. Dla lepszego zobrazowania na czym polega czysto życzeniowy charakter celu opisanego w strategii dodam, że router WiFi jaki kupiłem za niewiele ponad 100 złotych już dziś w moim przypadku trzykrotnie (300 Mb/s) przewyższył poziom wspomnianego celu z pozycji ostatniego ogniwa sieci, choć techniczny poziom usług jakie świadczy mi operator, mówiąc delikatnie, pozostawia wiele do życzenia.
Skoro umieszczone w strategii cele są albo niemierzalne albo tylko pozornie mierzalne, to dalej już może być jedynie coraz większy bałagan pojęciowy. Ale jest też i bałagan w sferze praktycznej – w obszarze narzędzi. Nie wiadomo czy regulator by osiągnąć efekty gospodarcze i społeczne będzie dążył do nasilenia konkurencji, utrzymania równowagi i maksymalnej przewidywalności czy może remonopolizacji. Czy realizując politykę częstotliwościową prowadzi wyprzedaż dóbr należących do wszystkich obywateli (pasma częstotliwości) by doraźnie zatkać dziury w budżecie czy może udostępnia kolejne narzędzia do budowy infrastruktury? Skoro nie ma tego w strategii to znaczy, że administracja łączności w Polsce działa doraźnie, od przypadku do przypadku. Ba, nawet zasadnicza decyzja o użyciu takiego instrumentu jak aukcja dla pasma 800/2600 MHz nie jest przygotowana zgodnie z prawem telekomunikacyjnym. Prezes nie przeprowadził wymaganej ustawą konsultacji. To co miało miejsce można określić jako co najwyżej zasięgnięcie opinii. Termin konsultacja jako pojęcie funkcjonuje w języku polskim od dawna i oznacza pewien proces polegający na przeprowadzeniu dialogu i dlatego nie nazywa się zasięgnięciem opinii. Nie oznacza konieczności wypracowania konsensusu ale ci uczestnicy, których zdania nie uwzględniono powinni wiedzieć dlaczego i mieć szansę na przedstawienie ewentualnych kontrargumentów. To bardzo ważne, gdy rozdysponowywany jest zasób o dużej wartości, a konsekwencje są długofalowe. Bardzo ważne jest też, by nie kontynuować fragmentacji pasm bo co najmniej na kilkanaście lat zdegradowane zostaną możliwości techniczne budowanych sieci. Ale jak to zrobić by równocześnie nie zniszczyć konkurencji? No właśnie dla tego korzystne by było jeśli konsultacje miałyby kilka etapów, pozwalały śledzić zdanie konkurentów i zaczynałyby się od dyskusji o długofalowo skutecznej gospodarczo koncepcji.
W scenariuszu dla drugiego podejścia do organizacji aukcji Prezes UKE – jak wynika z błyskawicznie udzielonego wywiadu – ma ochotę powtórzyć dokładnie taki sam model. Tyle, że może on się jednak okazać niezgodny z prawem i być może będzie źródłem kolejnego falstartu. Warto może też przypomnieć, że dyrektywy UE nakazują nadanie Krajowym Organom Regulacyjnym statusu niezależności. Chodzi o to by polityka sektorowa nie była podporządkowana doraźnym potrzebom rządów, które na przykład mogą traktować sektor telekomunikacyjny instrumentalnie – jako maszynkę do zarabiania pieniędzy. Dlatego w Polsce prezesa UKE powołuje i odwołuje Sejm na wniosek premiera, a odwołanie możliwe jest tylko dla enumeratywnie wymienionych przypadków. Bazując na wypowiedziach obecnego prezesa trudno jednak utwierdzić się w przekonaniu o takiej niezależności. Mimo, że opublikowano wiele uwag wskazujących na mętlik w ostatecznej dokumentacji prezes UKE twierdzi, że wszystko było świetnie przygotowane więc nie ma powodu do obaw o …wpływy do budżetu z aukcji jeszcze w tym roku. Ale wcześniej stwierdza, że wyniki aukcji nie mogą pozostać w sferze prawnej niepewności bo na ich podstawie będą realizowane inwestycje liczone w miliardach. Skoro prawnicy pokazali, że bez utraty twarzy można pytać w jakim kraju będą obowiązywać rezerwacje częstotliwości, to pytanie o cel aukcji realizowany przez Prezesa i prerogatywy dla takiego właśnie celu może być również przesłanką do podważania wyników aukcji poddaną pod rozstrzygnięcie sądowe.