Automatyzacja zniweluje barierę rozwoju Internet of Things

Złożoność i kompleksowość sieci telekomunikacyjnych powoduje, że bez automatyzacji nie da się pokonać bariery, która ogranicza rozwój połączeń między urządzeniami

Publikacja: 01.12.2014 07:30

Automatyzacja zniweluje barierę rozwoju Internet of Things

Foto: ROL

W telekomach można zautomatyzować wszystko – mówi rpkom.pl Jacek Wasilewski, najwyżej postawionym w strukturach Ericssona Polak, szef działu narzędzi i procesów  wspierających dostarczanie usług. Wszyscy operatorzy zarządzają systemem GSM, 3G i LTE. Złożoność i kompleksowość tych sieci powoduje, że bez automatyzacji w tych obszarach nie da się pokonać bariery, która ogranicza rozwój połączeń między maszynami – przekonuje menedżer. W przyszłym roku w Barcelonie szwedzka grupa otworzy swoją platformę do zdalnego zarządzania sieciami – MSDP.

Czym Dział, którym pan kieruje zajmuje się na co dzień.

– Dziś strategia naszej firmy opiera się na trzech filarach: doskonałość w głównym biznesie, osiągnięcie pozycji lidera w wybranych obszarach i rozszerzenie biznesu o nowedziedziny. Pierwszy filar to nasza podstawowa działalność, w której jesteśmy najsilniejsi od lat: infrastruktura dla telefonii komórkowej (sieci radiowe, szkieletowe i transmisyjne) oraz usługi. W tych obszarach mamy wysoki udział w rynku i chcemy ugruntować pozycję. Ja pracuję w obszarze automatyzacji, w segmencie usług.

Z tego, co pamiętam, usługi to dziś mniejsza część przychodów Ericssona, ale za to rosnąca.

– Z 227 mld koron przychodów Ericssona, usługi odpowiadały za 97 mld koron, co oznacza, że stanowią już blisko połowę łącznych obrotów. Dla porównania 10 lat temu przynosiły 26 mld koron przychodów, zatrudniamy na tym polu także więcej specjalistów. Ericsson w ciągu ostatnich 10 lat przeszedł transformację, także pod tym kątem. Zmienia się tzw. business mix firmy. Coraz większy udział w strukturze mają tzw. managed services,  działania w terenie, czy integracja systemów. Jesteśmy tutaj postrzegani jako lider tych rynków.

Na ile wzrosty w segmencie usług to efekt przejęć realizowanych przez firmę?

– Myślę, że nie więcej niż jedną czwartego tego wzrostu. Przejęcie możemy definiować jako działanie dwojakie. Po pierwsze – zakup konkretnej firmy. Jako przykład podać można przejęcie takich firm jak Telcordia, czy – lata temu (w 2005 r. – RED.) – Marconi. Natomiast głównym źródłem wzrostu liczby zatrudnionych pracowników  jest  sposób realizacji kontraktów typu managed services dla operatorów.  Telekomy przekazują Ericssonowi część swoich pracowników. W Polsce tak było np. w przypadku umowy Ericssona z Netią w 2006 r. Wówczas przejęliśmy od Netii ponad 300 osób, czyli bardzo dużo jak na rynkowe standardy.

Jaka część osób, które przeszły z Netii nadal pracuje dla Ericssona.

– Wraz z przeniesieniem do struktur globalnych od 2008 r. moja biznesowa styczność z Polską została przerwana, stąd nie mam bieżących informacji na ten temat, ale przypominam sobie , że większość z tych, którzy zostali zatrudnieni przy projekcie w 2006 roku otrzymali propozycję pracy w także w innych  obszarach.

Jakie inne ważne kontrakty Ericsson zawierał w obszarze managed services w ostatnim czasie?

– W Stanach Zjednoczonych podpisaliśmy umowę z tamtejszym operatorem Sprint, trzecim największym na tamtejszym rynku, a w Indiach z  RCOM’em, od którego przejęliśmy 5 tys. pracowników. To, jak szybko rozwijamy się w tym obszarze pokazują dane o liczbie klientów operatorów, których sieciami zarządzamy. W 2003 r. prowadziliśmy sieci, z których korzystało 50 mln klientów, w 2013 r. przekroczyliśmy 1 mld. Drugi obszar, w którym rośniemy pod względem zatrudnienia to tzw. system integration i praca związana z OSS/BSS. To duży obszar i wymaga zwiększonej liczby programistów – integratorów.

Czy operatorzy chętnie korzystają z outsourcingu zarządzania siecią?

– Zawsze będą na rynku operatorzy, którzy z outsourcingu nie będą chcieli korzystać, postrzegając zarządzanie siecią, jako kluczową działalność dla swojego biznesu. Myślę natomiast, że mamy do czynienia z trendem rosnącym i branża będzie się kierowała w tę stronę. Ericsson jako firma wykonująca takie usługi na całym świecie, jest w stanie zaproponować doświadczenie, skalę i możliwości często niedostępne dla pojedynczych operatorów. Mamy biura w ponad 560 lokalizacjach na świecie, w ponad 180 krajach.

A czym dokładnie pan się zajmuje w Ericssonie?

– Opowiem to, na przykładzie mojej ulubionej branży – motoryzacyjnej. Na jej przykładzie widać, jak przebiegają takie zmiany. Początkowo, ponad 100 lat temu,  samochody składano w garażach, potem pojawiły się firmy rodzinne, jak Renault, ale nadal składały samochody ręcznie. W pewnym momencie pojawił się Tom Ford i zaczął produkować samochody masowo.

Postanowił, że zbuduje samochód tani. To zmieniło branżę. Zaczęto budować drogi i inną infrastrukturę. Europa miała swoich Fordów. W okresie I i II wojny światowej jeszcze produkowano auta z udziałem rąk ludzkich, ale po drugiej wojnie światowej mieliśmy okres prosperity na tym rynku. Ludzie zaczęli uważać samochód za sposób wyrażenia samych siebie.

Europejskim producentom szłoby zapewne nadal dobrze, gdyby nie to, że w latach 70. w Europie pojawiła się Toyota ze swoim rozwiązaniem „lean and mean” i zautomatyzowanym systemem produkcji. Dziś jest największym producentem na świecie, produkuje ponad 22 mln samochodów z około 50 mln produkowanych rocznie na świecie. Więcej niż słynna Trójka z Detroit. A to wszystko dzięki automatyzacji. Automatyzacja to właśnie to, czym zajmuję się w Ericssonie w segmencie usług.

Można tak bezpośrednio porównać producentów aut i branżę telekomunikacyjną?

– Przytoczyłem ten przykład po to, aby wskazać, że każda branża dochodzi do pewnego momentu, gdy musi nastąpić przełom. Telekomunikacja jest właśnie na takim etapie. To, co wydarzyło się w niej na przestrzeni ostatnich 20 lat: przejście z telefonii stacjonarnej na mobilną, spowodowało, że dziś około 6 mld ludzi korzysta z telefonów komórkowych, co ćwierć wieku temu było nie do pomyślenia.

Widać też, że – jak pokazują analitycy w naszej i innych firmach – na świecie wszystko będzie się łączyć. Niektórzy nazywają to zjawisko „Internet of Things”, albo „Fifty billion connections”. Do Internetu podłączymy lodówkę, licznik gazu, samochód. Aby to wszystko mogło działać, branża telekomunikacyjna musi pokonać dwie bariery. Pierwsza bariera, to bariera wejścia na rynek, czyli wszystko to, co operatorzy muszą zrobić, aby zwiększyć pojemność swoich sieci, począwszy od pozyskania  pasma częstotliwości u regulatora, poprzez zakup i budowę infrastruktury – co dziś stanowi ogromny koszt i w końcu zarządzanie tymi zasobami. Druga olbrzymia bariera – to bariera operacyjna.

Dziś AT&T, jeden z największych operatorów na świecie  taki jak obsługuje około 120 mln klientów mobilnych  i potrzebuje do tego ponad  100 tys. pracowników. Przy obecnym modelu,  gdyby chciał zwiększyć liczbę użytkowników swojego systemu dziesięciokrotnie, to będzie w stanie zatrudnić dodatkowo 1 mln ludzi? Moim zdaniem, oczywiście nie. Gdyby samochody były nadal produkowane tak, jak to robił Tom Ford, to dziś w tej branży musiałoby pracować prawie 80 mln ludzi. Oczywiście nie zarobiliby na swoją pensję, gdyby auta kosztowały tyle, co dziś.

Co można zautomatyzować w telekomach?

– Wszystko. Telekomy automatyzują infrastrukturę od lat. Wystarczy wspomnieć, że 110 lat temu, gdy Ericsson uruchomił pierwszą przełącznicę kablową w Polsce, za jej obsługę odpowiadała telefonistka. Co ciekawe, jedynym powodem, dla którego postanowiono odejść od przełącznic kablowych  i przejść na mechaniczne łączenie rozmów było to, że kable stawały się coraz dłuższe, sięgały kilkuset metrów i telefonistka nie była w stanie tego szybko zrobić. Dziś mamy centrale telefoniczne, które za pomocą jednego procesora są w stanie zrealizować miliony połączeń na sekundę.

Jeśli chodzi o usługi: zautomatyzować można konfigurację sprzętu  przy jego wdrażaniu i uruchamianiu, można automatycznie projektować sieci, a także automatycznie je utrzymywać. Wystarczy spojrzeć na poziom złożoności sieci telekomunikacyjnych. 20 lat temu, hitem na rynku były telefony NMT, operator komórkowy zarządzał na obszarze Warszawy kilkudziesięcioma stacjami bazowymi. Gdy pod koniec l. 90 wdrażany był GSM, dla Warszawy zaprojektowano i wdrożono kilkaset stacji bazowych. Teraz wszyscy operatorzy zarządzają systemem GSM, 3G i LTE. Złożoność i kompleksowość tych sieci powoduje,  że bez automatyzacji w tych obszarach nie da się pokonać bariery, która ogranicza rozwój połączeń między maszynami.

Jak długo pana zdaniem sieci GSM będą wykorzystywane dla usług głosowych?

–  Jeszcze chwilę to potrwa. Myślę, że nie należy zapominać, że przechodzenie w wyższe częstotliwości, zmniejsza zasięg tego typu nadajników. Jeśli nominalny zasięg nadajnika GSM to 36,3 km dla standardowej komórki, a przy odpowiednich parametrach można go zwiększyć do 72 km, to w przypadku LTE mówimy o pojedynczych kilometrach. Zanim ta sieć pokryje Polskę trzeba będzie zatem jeszcze poczekać.

A jakie możliwości daje tu pasmo 800?

–  Częstotliwości z zakresu 800 MHz mogą ten problem zmniejszyć, ale aczkolwiek pojawia się tu inna bariera: mniejsza ilość pasma dla użytkownika.

Jak długo więc GSM, 3G, LTE będą pana zdaniem koegzystować?

– Myślę to od tego, jak szybko operatorzy będą w stanie znaleźć swoje miejsce w biznesie. Dziś na świecie są trzy rodzaje operatorów. Po pierwsze tacy, którzy nie mają pomysłu co zrobić z tym, co posiadają: mówiąc trywialnie mają „rurę”, którą sprzedają abonentowi.  Ci operatorzy wcześniej, czy później moim zdaniem będą musieli zaakceptować fakt, że ich biznesy mają zaledwie kilkuprocentową rentowność, co dla telekomów jest bardzo trudnym komunikatem do przełknięcia. Wiele lat wypracowywali marżę EBITDA wyższej niż 40 proc. Z drugiej strony są też operatorzy, którzy starają się być i w warstwie dostępu, ale i jednocześnie świadczyć wszelkiego rodzaju usługi dodane.

Operatorzy będą rozwijać się tak szybko, jak szybko uda im się skapitalizować ponoszone inwestycje. Pamiętajmy, że sieci 3G rozwijano pod hasłem telefonii wideo. Dziś video stanowi ona minimalny procent całości ruchu. Branży nie udało się stworzyć żadnej „killer application”, a tak naprawdę największym motorem wzrostu liczby danych w ich sieciach są gracze spoza branży: serwisy takie jak Google, You Tube, Twiwter, Spotify, ITunes, czy Netflix. Branża telekomunikacyjna nie czerpie zysku z rozwoju swoich sieci.

Jest model pokazujący, jak dużo da się oszczędzić dzięki automatyzacji?

– Nie musimy uciekać się do modeli, możemy podzielić się doświadczeniami. Jednym z systemów, które budujemy od lat i wdrażamy z dość dużym sukcesem jest nasz system Managed Services Delivery Platform. Mamy w nim podstawowe składniki (fault management, trouble management, workforce management, service catalogue itd. – pozwalające w pełni zautomatyzować zarządzanie siecią,  pomagające w provisioningu, czyli przyłączaniu nowych elementów), które każdy szanujący się operator mieć powinien, ale zaleta, którą my wnosimy polega na tym, że składniki te są wykorzystywane globalnie.

W większości kontraktów, które mamy na świecie: w 90 krajach na świecie. Wdrażamy obecnie kolejnych 10. Pracuje na nim  36 tys. osób na całym świecie, w jednym systemie. Każda aplikacja, którą wdrożymy może być aktualizowana w całym systemie na cały świat. Mogę powiedzieć, że poziom automatyzacji to ponad 40 proc., a w ciągu najbliższych kilku lat zamierzamy dojść do około 90 proc. Automatyzacja pomaga nam w dużej mierze w eliminacji błędu ludzkiego w pracy przy zarządzaniu i utrzymywaniu sieci telekomunikacyjnych.

Oczywiście, człowiek i tak będzie docelowo zajmował się projektowaniem reguł automatyzacyjnych, monitorowaniem zautomatyzowanych systemów. To jedna z rzeczy, które muszą się wydarzyć, aby usługi stawały się coraz tańsze, skalowalne i aby można było je wprowadzać coraz szybciej.

MSDP to system aplikacji, wykorzystywanych dziś tylko przez pracowników Ericssona?

– Tak, choć jakiś czas temu Ericsson ogłosił otwarcie tej platformy dla operatorów. Wielu z nich zgłaszało zainteresowanie tym rozwiązaniem.

Kiedy będzie otwarta?

– Start otwartej platformy odbędzie się na targach w Barcelonie w przyszłym roku.

Czy fakt, że MSDP pozwala na transgraniczne zarządzanie wieloma sieciami sprawia, że Ericssonowi opłaca się realizować kontrakt lokalnie, w danym kraju, tylko dla jednego operatora?

– Standaryzacja, automatyzacja i w wspomniana przez panią globalizacja to wartość dla Ericssona, tak jak dla wielu innych branż: telekomunikacyjna, IT i innych. 10 lat temu zaledwie 1 proc. usług był wykonywany zdalnie przez nasze centra obsługowe (mamy ich cztery na całym świecie), a dziś jest to ponad 33 proc. , a w tym roku osiągniemy 43 proc. To olbrzymi krok w ciągu ostatnich 12 miesięcy.

Z racji tego, że wszystko, co przenosi się do tzw. low cost countries to proste powtarzalne  czynności, które docelowo będą zautomatyzowane. Z kolei te skomplikowane zadania będą wymagały bliskości z klientem, a koszt pojedynczego pracownika nie będzie istotny z racji złożoności.

Chciałbym podkreślić, przy tym, że nie automatyzujemy po to, aby zredukować personel, automatyzujemy po to, aby operatorzy mogli obsłużyć coraz więcej połączeń i aby rozwiązania oparte o nie były tanie i zachęciły konsumentów do zakupu.

Ericsson przejmuje pracowników operatorów i zatrzymuje wszystkich u siebie? Trudno w to uwierzyć.

– Odpowiem ponownie przykładem. Gdy w 2006 r. miałem przyjemność prowadzić projekt dla Netii, to mimo, że w pierwszym roku liczbę osób, które były przy nim zatrudnione zmniejszyliśmy o 20 proc., większość z tych osób została przesunięta  do innych zadań. Z wyjątkiem tych, które same chciały odejść. Pozwalamy ludziom rozwijać się.

Inny przykład: za sprawą automatyzacji, liczba osób pracujących przy naprawie sieci w tzw. field operations spadła o 30 proc. Większość z nich znalazła pracę przy budowie sieci. Możemy zaoferować takie możliwości pracownikom, dzięki skali naszej firmy.

Także dzięki tej skali jesteśmy w stanie dopasować model finansowy do życzeń operatora. Mamy przykłady gdzie  operatorzyw żądają od nas, abyśmy zredukowali znacząco koszty operacyjne. Zaproponowaliśmy obsługę przez centrum kompetencyjne w Indiach. Zaoszczędziliśmy i podzieliśmy się zyskiem.

Dziś wielu globalnych graczy, takich jak Orange, T-Mobile, Vodafone, czy Telia prowadzą z nami dyskusje dzisiaj, albo są już z nami w podróży związanej z automatyzacją. Chcą wiedzieć, w jaki sposób udało nam się zbudować taką globalną maszynę do realizacji tego typu kontraktów. To nie dzieje się przypadkowo i nie w kilka miesięcy.

Dziękuję za rozmowę.

Powyższy materiał powstał przy współpracy z Ericsson Polska.

W telekomach można zautomatyzować wszystko – mówi rpkom.pl Jacek Wasilewski, najwyżej postawionym w strukturach Ericssona Polak, szef działu narzędzi i procesów  wspierających dostarczanie usług. Wszyscy operatorzy zarządzają systemem GSM, 3G i LTE. Złożoność i kompleksowość tych sieci powoduje, że bez automatyzacji w tych obszarach nie da się pokonać bariery, która ogranicza rozwój połączeń między maszynami – przekonuje menedżer. W przyszłym roku w Barcelonie szwedzka grupa otworzy swoją platformę do zdalnego zarządzania sieciami – MSDP.

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Telekomunikacja
Uwaga na nowe pułapki w roamingu. Jak za granicą łączyć się taniej lub za darmo
Telekomunikacja
Gigant ogłasza przełom w łączności. To zupełnie nowa jakość
Telekomunikacja
To ma być przełom w tworzeniu ultraszybkiego internetu 6G. Znika wielka przeszkoda
Materiał Promocyjny
Mobilne ekspozycje Huawei już w Polsce – 16 maja odwiedzi Katowice
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Telekomunikacja
Eldorado 5G dobiega końca, a firmy tną etaty. Co z Polską?