Obniżki nie będą aż tak wielkie, jak lubi sugerować publicznie TP, bo przecież operatorowi nie zależy wcale na erozji cen. Z drugiej strony: czym poza ceną i przepustowością można konkurować na polskim rynku? Tak, czy inaczej menedżerowie TP dostają do ręki broń, której – jak twierdzili – od 3 lat im brakowało, bo każdą nową ofertę konkurenci mogli przecenić o co najmniej kilka procent. TP się zatem cieszy.
Abonenci mogą liczyć na niższe ceny usług, a przynajmniej na obniżkę cen wyższych pakietów, na wdrożenie nowych usług na VDSL2, więc również się cieszą. Mniej może cieszą się konkurenci TP, ale przecież rywalizacja jest niezbywalną częścią każdego biznesu. Poza tym za ceną za zamrożenie stawek BSA jest nowa „polityka miłości” w relacjach międzyoperatorskich. I nikt nie przeczy, że TP się stara. Na przykład wdrażając ofertę IP DSLAM – rzecz niebywała! – pół roku wcześniej, niż zapowiadała. W sumie konkurenci TP też powinni się cieszyć. Ale nikt by się nie cieszył, gdyby nie zeszłoroczne porozumienie UKE z TP.