Do tej pory regulatorzy byli od regulowania, czyli wspierania konkurencji, dobrobytu konsumentów i rozwoju infrastruktury. Dzisiaj w modzie jest podporządkowanie regulacji inwestycjom. Nie kwestionując związku jednego i drugiego celu, uważam, że Komisja miota się zarówno wydając decyzje dla poszczególnych krajów, jak polityczne dokumenty: komunikaty i zalecenia. Przykładem może być Polska.
Za dużo propagandy
Komisja Europejska na wiosnę zeszłego roku zakwestionowała deregulację kosztową rynku NGA, ale nie minęło 5 miesięcy a zmieniła zdanie – w skali całej Europy – i opracowuje zalecenie dotyczące cen hurtowych LLU. Zalecenie zresztą dość powszechnie krytykowane w państwach członkowskich, bo ustalające sztywne ceny dla produktów hurtowych w sieci miedzianej i zalecające odejście od kosztowej regulacji NGA. Znacznie lepiej KE radzi sobie na opanowanych już polach regulacji, tam gdzie stosuje się analizę antymonopolową rynku, czego przykładem jest zablokowanie deregulacji 11 gmin w Polsce, zgłoszonej na podstawie nieaktualnych i niewiarygodnych danych
Czemu uważam, że mamy do czynienia z propagandą? Odkąd rynek telekomunikacyjny jest rynkiem regulowanym rozwój infrastruktury jest ważnym (ale nie najważniejszym) celem. Nic zatem dotąd nie stało na przeszkodzie uwzględniać ten cel. Każdy regulator określał dla „tu i teraz” relacje pomiędzy nim a pozostałymi celami regulacji, wymienionymi w dyrektywie, m.in. konkurencję i dobrobyt konsumentów. Ostatnio opublikowane dane dotyczące cen dostępu do internetu w Polsce na tle cen w innych krajach oznaczają, że cofnięcie lub poluzowanie regulacji cen usług hurtowych w sieci miedzianej i na infrastrukturze pasywnej – w celu wsparcia inwestycji operatorów zasiedziałych – może oznaczać, że staniemy w pół drogi do celu, którym wciąż nie przestała przecież być przystępność cenowa usług telekomunikacyjnych.
Zaletą obowiązującego dzisiaj telekomunikacyjnego systemu regulacyjnego jest to, że formalnie regulator krajowy może w pewnych granicach dostosowywać je do swojego rynku, a zatem stosować lżejsze lub mocniejsze formy presji. Sam Urząd Komunikacji Elektronicznej przeszedł przecież od silnej presji regulacyjnej do porozumień, pomimo że takiej formy dyrektywy literalnie nie przewidywały. Nie można założyć, że narzędzia regulacyjne się wyczerpują, ponieważ mamy w Unii Europejskiej 27 krajów, a w każdym przynajmniej 7 rynków obowiązkowo analizowanych. Sytuacja jest zróżnicowana na poszczególnych rynkach właściwych. Regulacje są elastyczne: te same narzędzia mogą być stosowane do nowozdefiniowanych rynków. Ogromnie ważny jest też fakt, że od lat 80-tych do pakietu telekomunikacyjnego z 2009 r. regulacje unijne stanowiły logiczny, konsekwentny ciąg przepisów, odzwierciedlający zmiany na rynku. Czytelny i możliwy do uwzględnienia przez biznes.