Wygraliście konkurs Huawei Startup Challenge 2024 ze swoim projektem pływającej elektrowni. Co to jest? I w czym jest lepsze od tradycyjnych elektrowni wodnych?
Instytut Optymalizacji Technologii sp. z o.o opracował prototyp urządzenia będącego pływającą elektrownią wodną napędzaną nurtem rzeki. Wygląda to jak boja zacumowana w rzece, pod nią znajduje się rura ssąca, tzw. dyfuzor, połączona z turbiną i jej obracającym się śmigłem. Urządzenie to zostało zoptymalizowane eksperymentalnie oraz cyfrowo.
Na razie mamy działający prototyp. Rozwiązanie to daje tanią energię przy niskich kosztach inwestycji. Nie wymaga budowy tamy i ponoszenia ogromnych kosztów jej utrzymania, tak jak to jest w przypadku budowy tradycyjnej elektrowni wodnej. Nie trzeba też pozwolenia na budowę, wystarczy pozwolenie wodno-prawne, a te łatwo uzyskać. Jeden moduł o średnicy 2 metrów jest w stanie zasilać jeden dom, ale moduły można łączyć w ławice i zwiększając w ten sposób moc, zapewnić prąd nawet dla sporej miejscowości.
Skąd wziął się ten pomysł?
Jestem prawnikiem, ale zajmuję się energią odnawialną od lat. To moja praca, ale i pasja. Start-up „Pływająca elektrownia wodna napędzana nurtem rzeki” na terenie Instytutu Optymalizacji Technologii założyłem pięć lat temu. Moją inspiracją był tzw. bździel, urządzenie do mielenia zboża postawione na wodzie, które wykorzystywano w Polsce już w XVII wieku. Taki bździel widać choćby na obrazie panoramy Warszawy Canaletta. Ale już w starożytnym Egipcie wykorzystywano energię Nilu do pompowania wody na obszary położone wyżej, sprawnie wykorzystując energię nurtu rzeki do pracy.