Internet wykańcza znane marki odzieżowe

Kolejne sieci odzieżowe w USA i Wielkiej Brytanii wpadają w tarapaty, nie radząc sobie z coraz silniejszą konkurencją online. Trend przyjdzie też do nas.

Publikacja: 03.06.2019 19:29

Internet wykańcza znane marki odzieżowe

Foto: Bloomberg

Branża odzieżowa w internecie rozwija się błyskawicznie. Ale wiele znanych marek za późno postawiło na rozwój tego segmentu. W efekcie nawet rosnące e-sklepy nie są w stanie utrzymać sieci stacjonarnych butików. W tarapaty wpadają kolejne wielkie marki, a takie potęgi jak GAP czy H&M informują o zamykaniu sklepów.

Legendy pod ścianą

Do długiej listy mogą dołączyć znane brytyjskie marki Topshop, Burton, Wallis oraz Dorothy Perkins. Należą do grupy Arcadia, kontrolowanej przez miliardera Philipa Greena, który ma kłopot z utrzymaniem modowego imperium. Z własnych środków chce zasilić firmę ponad 100 mln funtów, ale przed środowym głosowaniem wierzycieli losy grupy są niepewne i raczej trafi ona pod zarząd sądowy.

""

cyfrowa.rp.pl

Grupa ma wciąż 560 sklepów w Wielkiej Brytanii i Irlandii oraz zatrudnia 22 tys. osób. Osobnym problemem jest niedokapitalizowany fundusz emerytalny, na którego dofinansowanie naciskają miliardera władze.

W Wielkiej Brytanii 67 proc. konsumentów kupuje ubrania głównie w sieci. Do tego ogólny udział e-handlu w sprzedaży detalicznej to już ponad 20 proc. – w Polsce ledwie 6–7 proc.

– Są duże wątpliwości, czy Green może zrobić z grupy Arcadia rozwojowy biznes po latach niedoinwestowania – mówi BBC analityk handlu detalicznego Richard Hyman.

– Arcadia jest mocno reprezentowana ze swoimi markami na ulicach handlowych. Gdy te sklepy zostaną zamknięte, to co je zastąpi? To poważne wyzwanie dla wielu władz, które mają duży problem – mówi Richard Lim, kierujący firmą doradczą Retail Economics.

CZYTAJ TAKŻE: Wirtualna przymierzalnia nadzieją e-sklepów

Podobne sytuacje z bankructwami dużych detalistów miały miejsce już wcześniej. W ostatnich latach upadły inne duże firmy, jak choćby BHS, Poundworld czy Woolworth’s, choć ta marka po dekadzie wróciła niedawno na rynek. Niemniej stacjonarne sklepy w tym kraju mają coraz trudniej, ponieważ Wielka Brytania jest jednym z największych rynków sprzedaży internetowej, także ubrań. Z opracowania „The Fashion and Apparel Industry Report” wynika, że 67 proc. konsumentów kupuje ubrania głównie w sieci. Do tego ogólny udział e-handlu w sprzedaży detalicznej to już ponad 20 proc. – w Polsce ledwie 6–7 proc., co pokazuje różnice w stopniu rozwoju rynku.

Kiedy zmiany w Polsce

Wszystko wskazuje na to, że zmierzamy w podobnym kierunku. E-handel to ponad 50 mld zł i od lat rośne dwucyfrowo. Czołowe firmy odzieżowe mocno się w nim rozwijają. Grupa LPP znana z marek Reserved czy House w pierwszym kwartale 2019 r. zanotowała wzrost sprzedaży internetowej o 47 proc. i ten segment odpowiadał już za 12 proc. przychodów z Polski i 10,5 proc. ogólnej sprzedaży.

– Sprzedaż wielokanałowa pozwala nam lepiej poznać naszych klientów i precyzyjnie identyfikować trendy, a projektanci potrafią wykorzystać tę wiedzę i przygotowywać kolekcje, które podobają się klientom – mówi Przemysław Lutkiewicz, wiceprezes LPP.

CZYTAJ TAKŻE: Zaskakujący pomysł na e-zakupy. W Azji już zrobił furorę

Polskie firmy mają w tej walce trochę więcej czasu. – Nasz rynek nie jest tak rozwinięty, dlatego nie mamy jeszcze do czynienia z taką falą jak na Zachodzie – mówi Agnieszka Górnicka, prezes Inquiry Research. – Niemniej problem będzie, wiele przestarzałych systemów polskich firm nie da rady obsługiwać operacji stacjonarnych i internetowych i dla wielu inwestycja w nowy może być wydatkiem ponad ich możliwości – dodaje.

W USA zmiany są szybsze. GAP, jeszcze całkiem niedawno największy sprzedawca odzieży na świecie, podał na początku marca, że w dwa lata chce zamknąć 230 sklepów, a markę Old Navy wydzielić do oddzielnej spółki.

To tylko jedna z wielu firm w podobnej sytuacji. Spółka doradcza Coresight Research podała, że na 2019 r. detaliści odzieżowi już zdołali zapowiedzieć zlikwidowanie ponad 4,8 tys. sklepów – w całym 2018 r. było ich w sumie ponad 5,5 tys.

Kłopoty tradycyjnego handlu dosięgnęły nawet Amazona, który dla równowagi zaczął budować także stacjonarną odnogę biznesu. Obok zakupu za niemal 14 mld dol. sieci supermarketów Whole Foods Amazon miał też sieć sezonowych sklepów czy stoisk w ramach centrów handlowych czy sieci Kohl.

CZYTAJ TAKŻE: Europa drży przed chińskim Alibabą. Będą protesty

Sprzedawano w nich czytniki Kindle, tablety Fire, ale też oferowano popularne usługi Amazona, jak Prime Video i inne. Aż 87 punktów Amazon 4-star zostało zamkniętych w kwietniu. Sklepy stacjonarne i to wszystkie, a miała ich ponad 100, zamyka też Tesla.

Flagowce znikają

– W USA doszło do ogromnej nadpodaży powierzchni handlowej, sklepów powstało za dużo i wystarczyła iskra, by ten system zaczął się walić. Sieci stacjonarne za późno zauważyły, jaką konkurencją jest dla nich online, a wiele popełniło ogromny błąd, sprzedając przez Amazona, i w efekcie nauczyły swoich klientów, że warto tam robić zakupy – mówi Agnieszka Górnicka.

Przykładem takiej nietrafionej strategii jest Toys’R’Us, która była bardzo zadowolona z rosnącej sprzedaży na platformie Amazona, aż jej obroty się załamały. Klienci zauważyli, że na Amazonie kupią to samo taniej i przy okazji mogą załatwić inne zakupy. – Sytuacja w Wielkiej Brytanii jest inna, tam rynek nie ma aż tak wielkiego udziału centrów handlowych, a raczej sklepy na ulicach, co nie znaczy, że mają się nie bać konkurenci. To w końcu największy europejski rynek e-handlu – dodaje.

CZYTAJ TAKŻE: Amazon dla mody wychodzi z internetu

Centra handlowe w USA są często na przedmieściach, co powoduje, że klientom wygodniej jest kupować online. Dlatego problem dotyczy coraz większej liczby firm, Victoria’s Secret planuje namazur ten rok ponad 50 likwidacji, a Abercrombie & Fitch – do 40.

W przypadku tej firmy znaczące jest zamykanie flagowych sklepów, jak ostatnio w Nowym Jorku czy Tokio. To symbol, ponieważ marka wcześniej dość specyficznie podchodziła do klientów, sugerując w reklamach, że jeśli ktoś nie jest dość atrakcyjny, nie powinien sięgać po jej towary. Pycha została ukarana, niegdyś kultowa marka ma od lat kłopoty, a na fali są z kolei Adidas, Puma czy Nike, które czasami wręcz nie nadążają z produkcją swoich kolekcji.

Branża odzieżowa w internecie rozwija się błyskawicznie. Ale wiele znanych marek za późno postawiło na rozwój tego segmentu. W efekcie nawet rosnące e-sklepy nie są w stanie utrzymać sieci stacjonarnych butików. W tarapaty wpadają kolejne wielkie marki, a takie potęgi jak GAP czy H&M informują o zamykaniu sklepów.

Legendy pod ścianą

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
E-Commerce
Klapa dostawczych robotów. Giganci wierzyli, że to przyszłość e-handlu
E-Commerce
Rewolucja w opakowaniach. Ekologiczne i same się naprawią
E-Commerce
Mimo inflacji na te produkty Polacy chcą zwiększyć wydatki
E-Commerce
Awatar i wirtualna przymierzalnia. Tym nas kusi e-commerce