Pandemia przetrzebiła e-rowery i e-hulajnogi. Od środy wraca Lime

Duże przetasowania na rynku pojazdów wynajmowanych na minuty. Wirus zdemolował biznes firm Bird i Nextbike. Z kryzysu wygrani wyjść mogą za to Panek, Bolt i Lime.

Publikacja: 21.04.2020 20:33

Pandemia przetrzebiła e-rowery i e-hulajnogi. Od środy wraca Lime

Foto: Jerzy Dudek/ Fotorzepa

Epidemia mocno zmieniła zasady gry w branży współdzielonych pojazdów. Część firm musiała zawiesić usługi na czas kryzysu, a niektóre, jak amerykański Bird, wycofać się z naszego rynku. Z naszych ustaleń wynika, że ten operator elektrycznych hulajnóg zwolnił już większość zespołu w Polsce. A to – zdaniem ekspertów – sygnał, że Bird nie szybko, o ile w ogóle, wróci nad Wisłę. Sama firma, twierdzi jednak, że „analizuje sytuację, by wrócić z hulajnogami na ulice Warszawy”.

Wirus mocno zachwiał też innym gigantem polskiego rynku tzw. mikromobilności. Chodzi oczywiście o Nextbike’a, objętego rządowym zakazem wypożyczania rowerów na minuty. Dla innych jednak okres pandemii to czas ekspansji.

Czas na e-deskorolki?

Rządowe restrykcje i ograniczenie ruchu w miastach wywróciły dotychczasowy układ sił na rynku najmu aut i jednośladów na minuty. Jak dowiedziała się „Rzeczpospolita”, w środę Lime, amerykański operator e-hulajnóg, wraca – po miesięcznej przerwie – na ulice. Na razie zaoferuje mniejszą liczbę pojazdów niż przed epidemią i tylko w Warszawie. Jak tłumaczy nam Paulina Ackermann, dyrektor operacyjny Lime na Polskę, Czechy i Węgry, na początek pojawi się ok. 200 jednośladów. – Wciąż wiele osób pozostaje w domach, ruch na ulicach jest nieznaczny, a właśnie korki to napęd dla takich usług jak nasze. Startujemy ze zmniejszonymi strefami, w których można wynajmować hulajnogi, i z ograniczoną do 8 km/h prędkością po wyjechaniu poza strefę. Na razie badamy rynek i będziemy konsekwentnie rozwijać usługi i wracać do kolejnych miast – tłumaczy.

Według niej w czasie epidemii takie urządzenia transportu osobistego to korzystna alternatywa dla komunikacji zbiorowej. – To bezpieczne rozwiązanie. Zalecamy jazdę w rękawiczkach, a do tego codziennie dezynfekujemy pojazdy – podkreśla.

Lime w związku z epidemią zredukował liczbę pracowników kontraktowych, którzy odpowiadali np. za serwis. Teraz stopniowo będzie zwiększał polski zespół. Ale na boom nie ma co liczyć. – Ruch w tym roku będzie zdecydowanie mniejszy i nie wróci szybko do prognozowanych poziomów – wyjaśnia Ackermann.

CZYTAJ TAKŻE: Dramat w car-sharingu? Firma bierze się za e-zakupy

Niewykluczone, że Lime zaoferuje jednak zupełnie nowy pojazd. Chodzi o elektryczne deskorolki. Lime przejęło specjalizującą się w tych pojazdach firmę Boosted. Paulina Ackermann nie chce jednak zdradzać, czy pojawią się one jeszcze w tym, czy w przyszłym roku.

""

Bloomberg

cyfrowa.rp.pl

Sytuację wykorzystał natomiast Bolt. Parataksówkowy konkurent Ubera wszedł niecałe dwa tygodnie temu ze swoimi e-hulajnogami do Warszawy i Krakowa. – Zachęcamy wszystkich, aby ograniczali do minimum opuszczanie domu. Jednak niektóre osoby nie mają takiej możliwości i to dla nich zdecydowaliśmy się uruchomić nową usługę – komentuje Valerii Romanov, menedżer operacyjny Bolta.

Rząd bije w Nextbike’a

O przetrwanie walczy natomiast największa sieć rowerów miejskich – Nextbike (ok. 20 tys. pojazdów w ponad 50 miastach i gminach). Rząd z końcem marca, aby ograniczyć aktywność w przestrzeni publicznej, zawiesił możliwość korzystania z ich najmu. Początkowo zakaz miał obowiązywać do 19 kwietnia, ale został bezterminowo przedłużony. – Ze zrozumieniem przyjęliśmy apel o pozostanie w domach i ograniczenie aktywności w przestrzeni publicznej. Trudno jednak zgodzić się z zakazem korzystania z rowerów – wskazuje Paulina Wójcicka, rzeczniczka firmy.

CZYTAJ TAKŻE: Uber i jego krewniacy na ostrym zakręcie

Spółka zwróciła się z apelem do premiera i resortu zdrowia, ale dostała odpowiedź odmowną. We wtorek zarząd Nextbike’a wysłał kolejny list, w którym wskazuje na nie do końca „uczciwą” decyzję rządu. Zakaz objął bowiem jedynie systemy rowerowe działające w ramach umów zawieranych z samorządami, a nie dotyczy już rowerów udostępnianych publicznie na zasadach komercyjnych. Przepisy nie dotyczą też konkurencji – hulajnóg, e-skuterów czy aut na minuty.

Dla operatorów car-sharingu to również trudny okres, ale niektóre firmy wykorzystują ten czas do zdobywania rynku. Na ekspansję postawił Panek. Firma, która działa w 21 miastach, do maja chce być już aż w 42 lokalizacjach w Polsce. – Większość połączeń kolejowych jest zawieszonych, nie działają samoloty, a potrzeba przemieszczania dalej występuje. Wiemy, że nie każdy ma samochód, my mamy ich ponad 2 tys. – zaznacza Katarzyna Panek, rzecznik Panka.

Epidemia mocno zmieniła zasady gry w branży współdzielonych pojazdów. Część firm musiała zawiesić usługi na czas kryzysu, a niektóre, jak amerykański Bird, wycofać się z naszego rynku. Z naszych ustaleń wynika, że ten operator elektrycznych hulajnóg zwolnił już większość zespołu w Polsce. A to – zdaniem ekspertów – sygnał, że Bird nie szybko, o ile w ogóle, wróci nad Wisłę. Sama firma, twierdzi jednak, że „analizuje sytuację, by wrócić z hulajnogami na ulice Warszawy”.

Pozostało 88% artykułu
1 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Globalne Interesy
Ludzie wyginą jak dinozaury? Powstaje system obrony przed kosmicznym zagrożeniem
Globalne Interesy
CrowdStrike zablokował systemy Microsoft. Potężna awaria na całym świecie
Globalne Interesy
OpenAI rozpoczyna wojnę, wprowadzając nowy model ChatGPT. Jest tańszy i szybszy
Globalne Interesy
Elon Musk zabiera swoje firmy z Kalifornii. Podał szokujący powód
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Globalne Interesy
Rosyjski gigant ucieka z USA. Niedostępne oprogramowanie i zwolnienia pracowników