Rywal Ubera, po tym jak w 2016 r. wystartował nad Wisłą z platformą łączącą pasażerów z kierowcami pod nazwą Taxify, w kwietniu br. zaoferował nową usługę – wynajem elektrycznych hulajnóg na minuty. Teraz estoński startup rzuca konkurencji kolejne wyzwanie. Spółka, finansowana m.in. przez Daimlera, niemieckiego giganta motoryzacyjnego oraz Didi – chińskiego odpowiednika Ubera, wchodzi na rynek dostaw jedzenia. W naszym kraju oferta już udostępniona została w Warszawie. Bolt Food, bo tak nazywa się ten serwis, ma realizować zamówienie w sposób bezkontaktowy.
CZYTAJ TAKŻE: Szef Bolta w Polsce: Za rok chcemy wyprzedzić Ubera
Rynek dostarczania posiłków w Polsce wydawał się już podzielony. Działają tu m.in. Pyszne.pl, Uber Eats, czy Glovo. Teraz jednak wchodzi rywal, który ma potencjał, by namieszać w tym sektorze. Na początek wprowadził ofertę bezpłatnych dostaw realizowanych w promieniu 4 km od miejsca złożenia zamówienia. Czas na start usługi Bolt wybrał idealny, bowiem – z uwagi na epidemię koronawirusa – popyt na usługi dostaw jedzenia z restauracji jest bardzo duży. Czy dojdzie do wojny cenowej? – Nasza działalność ride-hailingowa (przewóz osób – red.) opiera się na wydajności, oferujemy wyższe zarobki dla kierowców i niższe ceny dla klientów. Ta sama filozofia przyświeca nam przy realizacji usługi dostarczania jedzenia. Oferujemy niższą cenę dostawy w porównaniu do innych platform – mówi Michał Dubisz, menedżer operacyjny Bolt.
Jak podkreśla, w stolicy współpracują z firmą tysiące kierowców. – Z racji panującej pandemii i zmniejszonego popytu na przejazdy, chcemy im zapewnić możliwość dodatkowego zarobku – dodaje.
CZYTAJ TAKŻE: Bolt uderza w Uber Eats. W tle Chińczycy