W sierpniu tego roku, gdy Toyota zakupiła udziały Ubera za 500 mln dol., oznaczało to wycenę całego Ubera na poziomie 76 mld dol. A jednak analitycy szacują teraz wartość potencjalnej przyszłorocznej oferty aż na 120 mld dol. To prawie pięć razy więcej niż kwota pozyskana przy okazji debiutu giełdowego Alibaba Group w 2014 roku. Co prawda Uber przynosi straty (w III kw. Było to 1 mld dol.), ale inwestorzy zwracają uwagę na potencjał firmy, która jest największą w tej branży na świecie i mocno uderzyła w system przewozów taksówkowych (pojazdy zamawia się za pośrednictwem specjalnej aplikacji na smartfonie). Teraz rozszerza swój biznes o dostawy jedzenia, współdzielenie e-rowerów i skuterów. Największą porażką Ubera był dotąd rynek chiński, gdzie został pokonany przez lokalnego gracza – Didi.

Jednym z najszybciej rosnących rynków Ubera w Europie jest Polska. Firma podaje, że z jej platformy korzysta już tutaj ponad 1,5 mln osób. Niedawno wprowadziła możliwości płacenia gotówką.

CZYTAJ TAKŻE: Prezes Ubera: Za dwa lata auta będą latać

Co ciekawe, kilka dni temu oficjalnie plany debiutu giełdowego ogłosił Lyft, największy konkurent Ubera na rynku amerykańskim. Jak podaje „The New York Times”, debiut przygotowuje JP Morgan Chase, a wartość firmy analitycy oceniają na około 15 mld dol.

Ale to nie koniec marszu „młodych” firm technologicznych na giełdy. Podobne plany mają Airbnb, firma zajmująca się wynajmem pokoi przez Internet, czy komunikator firmowy Slack. IPO tego ostatniego przygotowuje bank Goldman Sachs.