W zeszłym miesiącu Elon Musk, aktualny właściciel Twittera, rozesłał do pracowników e-maila, w którym zapowiedział, że „będą musieli być ekstremalnie hardkorowi” w celu odniesienia sukcesów. Owa „hardkorowość” polegać miała na pracy po szesnaście godzin na dobę, a także na rezygnacji z pracy zdalnej. I te zapowiedzi zostały najwyraźniej zrealizowane i pracownicy Twittera, niczym robotnicy w najgorszych azjatyckich fabrykach, śpią w miejscu pracy.
Dowody na to, że biura zamieniają się nocami w niemalże hotelowe pokoje trafiły na przykład do BBC. Serwis brytyjskiego publicznego nadawcy pokazał zdjęcia biurowych sof zamienionych na łóżka i sali konferencyjnej, w której stoi zaścielone łóżko i budzik. Według informacji udzielanych anonimowo przez byłych pracowników w biurze sypiają nie tylko pracownicy, ale również Elon Musk.
Czytaj więcej
Trzy tygodnie po przejęciu serwisu społecznościowego i kolejnym ultimatum miliardera, aby pracowali ekstremalnie ciężko, przez firmę przetacza się fala rezygnacji.
- Teraz każe im spać w Twitterze – powiedział BBC senator stanu Kalifornia Scott Wiener.
Efektem stałego nocowania pracowników w pracy są skargi do Departamentu Inspekcji Budowlanej miasta San Francisco, gdzie mieści się centrala Twittera. Inspekcja prowadzi obecnie dochodzenie w sprawie potencjalnych naruszeń przepisów budowlanych, bo budynków biurowych dotyczą inne normy niż budynki hotelowe czy mieszkalne. Elonowi Muskowi dochodzenie się nie spodobało i, w usuniętym już tweecie, miał mówić, że „miasto atakuje firmy za zapewnianie łóżek zmęczonym pracownikom”.