Ponaddwukrotnie wzrosła liczba przeprowadzanych przez służby państwowe akcji pozyskiwania informacji bez wiedzy użytkowników w 2018 r. w porównaniu z 2017 r. – wynika z raportu Verizon Data Breach Investigations. Inwigilacja w sieci jest już normą. Chyba każdy słyszał o programie Echelon, używanym przez amerykańską Agencję Bezpieczeństwa Narodowego. Dyskusja o inwigilacji odżyła po wykryciu użycia w Polsce sytemu Pegasus – narzędzia służącego do elektronicznego szpiegowania. Centralne Biuro Antykorupcyjne, zapytane przez nas, czy dysponuje tym systemem, odpowiada wymijająco.
CZYTAJ TAKŻE: Rządy mają dość. Coraz brutalniejsza kontrola internetu
„Kontrola operacyjna jest prowadzona w uzasadnionych i opisanych prawem przypadkach, po uzyskaniu zgody Prokuratora Generalnego i wydaniu postanowienia przez sąd” – czytamy w przesłanej odpowiedzi.
Inwigilacja czy nie
Co ciekawe, Centralne Biuro Antykorupcyjne dużo wcześniej, bo już w 2012 r., inwestowało w podobne narzędzia. Wtedy jednak sprawa przeszła praktycznie bez echa.
– CBA konsekwentnie realizuje zdobywanie zdolności w obszarze tzw. lawful hackingu, widać, że na przestrzeni lat (i różnych „zwierzchników”) testowano różne tego typu rozwiązania. Każda służba w Polsce powinna i mam nadzieję, że każda to robi – komentuje Piotr Konieczny, szef zespołu bezpieczeństwa niebezpiecznik.pl, firmy zajmującej się włamywaniem na serwery innych firm za ich zgodą, w celu namierzenia błędów w ich infrastrukturze, zanim zrobią to prawdziwi włamywacze. Konieczny dodaje, że niektóre z naszych agencji decydują się na gotowe rozwiązania autorstwa firm trzecich, jak Pegasus, a inne skupują informacje o błędach, a następnie „uzbrajają” te błędy do swoich operacji.