Opóźnienie samolotu na jednym lotnisku wprowadza chaos na reszcie lotnisk w USA. Dlatego też linie oraz kontrolerzy ruchu boją się dnia, kiedy drony będą mogły latać nad USA na tych samych zasadach co samoloty. To będzie oznaczało około 2 mln pojazdów latających naraz. Czyli całkowity chaos – pisze portal technology.org. Drony nie będą korzystać z lotnisk, ale na pewno będą używać tych samych korytarzy powietrznych co samoloty, zwłaszcza te mniejsze, latające na niższych wysokościach.
CZYTAJ TAKŻE: Na wirusa ruszyły roboty, drony i AI
Dzięki nowatorskiej technologii roju da się je jednak kontrolować i uniknąć kolizji. Firma Heron Systems oraz Uniwersytet Maryland testują system Multi-Agent Cooperative Engagement (MACE), który automatycznie kontroluje ruch wielkiej liczby dronów, ustalając trasy przelotu, unikając kolizji i współpracując z kontrolą naziemną. Wszystko całkowicie automatycznie.
Samoloty pasażerskie i transportowe wykorzystują technologie automatycznego porozumiewania się od lat, koordynując trasy przelotu i unikając ewentualnych kolizji. W razie konieczności potrafią nawet samodzielnie wylądować bez pomocy pilota.
System MACE ma być dla dronów tym, czym autopilot dla dużych samolotów. Dzięki kontraktom z NASA i DARPA – amerykańską agencją rządową zajmującą się rozwojem technologii wojskowej – firma Heron Systems zyskała 750 tys. dolarów dofinansowania w 2018 roku na rozwój projektu. Do współpracy przyłączyły się też Uniwersytet Marylandu w College Park oraz Instytut Politechniczny i Uniwersytet Stanowy Wirginii.