Rewolucja w lotach pasażerskich. Maszyny o dziwnym kształcie zdominują niebo

Tańsze bilety i większy komfort. Zamiast „rur ze skrzydłami”, konstrukcji od 100 lat stanowiącej podstawę lotnictwa, już za kilka lat pojawią się oszczędne samoloty, wyglądające jak manty, łączące kadłub i skrzydła w jedną aerodynamiczną strukturę.

Publikacja: 13.05.2025 07:00

Samoloty firmy Natilus mają być bardziej komfortowe i zużywać nawet o połowę paliwa mniej

Samoloty firmy Natilus mają być bardziej komfortowe i zużywać nawet o połowę paliwa mniej

Foto: mat. pras.

Choć dominujące na rynku lotniczym koncerny Boeing i Airbus od lat pracują nad nową, bardziej opływową konstrukcją określaną jako blended wing body (BWB), czyli dosłownie układ mieszany skrzydła (jest jeszcze tradycyjny i latające skrzydło), w związku z tym, że nie są w stanie nadążyć za popytem na tradycyjne samoloty, dotąd nie spieszyły się specjalnie z tymi pracami. Nowe konstrukcje wymagają dużych wydatków na badania i rozwój, certyfikacji, a może nawet dostosowania lotniskowej infrastruktury. Modele takie jak A388 Superjumbo Airbusa, okazywały się ślepymi uliczkami albo, jak lżejszy Dreamliner Boeinga, w gruncie rzeczy były liftingiem.

Samoloty o zupełnie nowym układzie skrzydła znalazły za to zastosowanie w lotnictwie wojskowym, od Northrop Flying Wing rozpoczynając, na bombowcu Stealth B-2 Spirit kończąc. Wiele jednak wskazuje na to, że długa epoka innowacyjnej stagnacji, a nawet duopolu Boeinga i Airbusa w produkcji dużych maszyn na potrzeby lotnictwa pasażerskiego dobiega końca.

Kto chce budować latające manty?

O ile w ostatnich latach znów głośno jest o planach budowy następców słynnego, naddźwiękowego Concorde’a, prawdziwy wpływ na masowe lotnictwo pasażerskie może mieć właśnie konstrukcja blended wing body, nad którą najbardziej zaawansowane prace prowadzą dwa amerykańskie start-upy. Drzwi otworzył im postęp w dziedzinie aerodynamiki, sterowania, lekkich materiałów kompozytowych i technologii projektowania cyfrowego. Prace są na tyle zaawansowane, że pierwsze linie lotnicze składają już zamówienia, licząc na dostawy w latach 30.

Czytaj więcej

Zabójca Boeinga i Airbusa? Rewolucyjny samolot w kształcie manty coraz bliżej

Jednym z takich start-upów jest JetZero, firma z Kalifornii. Prototyp maszyny wielkości 1:1 ma polecieć do końca 2027 roku. – Jesteśmy w połowie kluczowych testów „samolotu demonstracyjnego” i już planujemy produkcję i certyfikację pierwszych maszyn komercyjnych – powiedziała Florentina Viscotchi, szefowa działu inżynierii firmy JetZero, która ma siedzibę w Long Beach w Kalifornii. W ubiegłym roku Federalna Administracja Lotnictwa (FAA) zgodziła się na próbne loty demonstratora Pathfinder o rozpiętości skrzydeł wynoszącej 7 metrów, czyli 12,5 proc. pełnego rozmiaru planowanego samolotu.

Firma uzyskała już wstępne zamówienia od Delta Air Lines i United Airlines oraz dotację w wysokości 235 milionów dolarów od Sił Powietrznych USA (powstanie też wersja wojskowa, np. powietrzny tankowiec). Niedawno firma zawarła umowę z amerykańskim koncernem RTX na dostawę silników, zaś w ciągu najbliższych dni ma rozpocząć budowę wielkiej fabryki.

Tom O’Leary, weteran Tesli, który jest dyrektorem generalnym start-upu, stara się o pozyskanie partnerów branżowych i funduszy inwestycyjnych. Opisał swoją wizję na rok 2028: samolot w powietrzu i fabryka na ziemi nabierająca kształtu. – To rzeczy, które się wydarzą – przekonuje. Samolot JetZero ma rozpocząć komercyjne loty do 2030 roku i zabierać na swoim trójkątnym pokładzie 250 pasażerów.

Czytaj więcej

Amerykański samolot może latać bez końca. Tak wygląda przyszłość lotnictwa?

Nieznacznie mniejszy ma być samolot firmy Natilus z siedzibą w San Diego. Maszyna Horizon ma przewozić około 200 pasażerów, rywalizując z samolotami Boeing 737 i Airbus A320. Firma deklaruje, że Horizon wejdzie do służby do 2030 roku, co jest planem niezwykle ambitnym. Równolegle pracuje nad podobną konstrukcją do przewozów cargo (model Kona). Niedawno pozyskała pierwsze duże zamówienie na samoloty od kanadyjskiego przewoźnika Nolinor Aviation.

Jakie korzyści daje nowa konstrukcja?

Samoloty o nowym kształcie mają przynieść fundamentalne korzyści. – Opór powietrza zmniejsza się o 30 proc., ale jednocześnie można obniżyć wagę samolotu przy zmieszczeniu (w nim) takiej samej liczby pasażerów lub ładunku. To wszystko zmniejsza zużycie paliwa na pasażera o połowę – tłumaczy Aleksey Matyushev, prezes i współzałożyciel Natilusa.

Czytaj więcej

Samoloty pasażerskie polecą ponad 6 tys. km/h. To wcale nie jest odległa przyszłość

Niższe zużycie paliwa oznacza mniejszą emisję dwutlenku węgla, co wpisuje się w zobowiązania branży w zakresie osiągnięcia zerowej emisji dwutlenku węgla do 2050 roku.

Jak przekonuje Matyushev, wiele linii lotniczych kuszą lepsze warunki dla pasażerów i pyta firmę np. o możliwość stworzenia saloniku czy baru na dłuższe loty. Obok większego komfortu podróży dodać należy mniejszy hałas docierający do pasażerów, ale i na Ziemię. W nowej konstrukcji silniki mają być bowiem umieszczane na górze kadłuba i z tyłu samolotu zamiast pod skrzydłami.

Jeśli projekty JetZero czy Natilusa zakończą się sukcesem, Boeing i Airbus, zagrożone również ekspansją chińskiego Comaca, nie będą miały wyjścia i będą musiały odpowiedzieć bardziej komfortowymi i oszczędnymi konstrukcjami. Przyspieszą więc trwające już prace nad koncepcją blended wing body. Przypomnijmy, że Boeing już w latach 90. pokazał makietę takiej maszyny pasażerskiej. Z kolei Airbus w 2020 roku stworzył zdalnie sterowany niewielki tzw. demonstrator technologii maszyny w systemie skrzydła mieszanego.

Część ekspertów pozostaje sceptyczna, obawiając się reakcji pasażerów na tak nowatorski projekt, który wymaga jeszcze dopracowania m.in. w kwestii sterowania i stabilności. Certyfikacja FAA nie musi być wcale tak szybka, zważywszy na fakt, że jest to konstrukcja nowatorska, a nie tylko rozwinięcie tych sprawdzonych. Nowi producenci potrzebują też wielomiliardowych sum na przygotowanie samolotów i wprowadzenie ich do produkcji. A porty lotnicze – infrastruktury do ich obsługi.

Lotniczy śmiałkowie na dłuższych trasach mogą się też zetknąć z konkurencją nowych, zdecydowanie szybszych maszyn naddźwiękowych. Dzięki postępowi w tworzeniu silników i odpornych na ekstremalnie wysokie temperatury materiałów w latach 30. mają się w końcu pojawić na niebie pasażerskie samoloty dwu-, a nawet trzykrotnie szybsze od tradycyjnych. Co kluczowe, dzięki specjalnej konstrukcji o wydłużonym nosie, ich lot nie będzie skutkował gromem dźwiękowym, co ostatecznie przekreśliło „karierę” Concorde’a. W dalszej przyszłości mogą się też pojawić samoloty osiągające prędkości hipersoniczne, czyli powyżej 5 Ma (ok. 6 tys. km/h), co pozwoli na dotarcie z Warszawy do Nowego Jorku w niewiele więcej niż w godzinę. Po wielu dekadach faktycznego zastoju szykuje się więc na niebie prawdziwy przełom.

Choć dominujące na rynku lotniczym koncerny Boeing i Airbus od lat pracują nad nową, bardziej opływową konstrukcją określaną jako blended wing body (BWB), czyli dosłownie układ mieszany skrzydła (jest jeszcze tradycyjny i latające skrzydło), w związku z tym, że nie są w stanie nadążyć za popytem na tradycyjne samoloty, dotąd nie spieszyły się specjalnie z tymi pracami. Nowe konstrukcje wymagają dużych wydatków na badania i rozwój, certyfikacji, a może nawet dostosowania lotniskowej infrastruktury. Modele takie jak A388 Superjumbo Airbusa, okazywały się ślepymi uliczkami albo, jak lżejszy Dreamliner Boeinga, w gruncie rzeczy były liftingiem.

Pozostało jeszcze 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Technologie
Ćwiczenia w goglach zaskoczyły efektami. Czy technologia postawi na nogi Polaków?
Technologie
Ten polski pojazd ma odmienić pole walki. Nie potrzebuje załogi
Technologie
To koniec krawcowych? Robot uszyje ubranie tylko na podstawie zdjęcia
Technologie
Czas agentów AI. Algorytmy znajdą okazje, zrobią zakupy i zapłacą w naszym imieniu
Technologie
Rewolucja w elektronice. Ekran dostosuje kształt do potrzeb użytkownika