Inwestycja w maszt zwróciła się Vivo/Telefonice w ciągu pół roku, bo mieszkańcy Suruacá chętnie dzwonią do rodziny w Santarém
(źr.Ericsson)
Santarém, jedno z większych miast Amazonii, łatwo odnaleźć na mapie – to tutaj do Amazonki wpadają szeroko rozlane wody rzeki Tapajós. Obie wielki rzeki i ich dopływy są krwiobiegiem tej okolicy – zapewniają ludziom żyjącym w promieniu dziesiątków, czy nawet setek kilometrów od Santarém łączność z cywilizacją – i nie chodzi tu tylko o możliwość dotarcia tam, ale też skomunikowania się przez telefon. Bo w przeważającej części dżungli amazońskiej nie ma zasięgu sieci komórkowej, a jeśli ktoś już musi zadzwonić, korzysta z telefonu satelitarnego. Teraz ma to szansę się zmienić.
A zmiany te zaczęły się od dwóch amazońskich miejscowości leżących w zasięgu dwóch godzin podróży łodzią od Santarém: liczącego 17 tys. mieszkańców Belterra i 2,5-tysięcznego Suruacá. Jeszcze kilka lat temu nie było tu elektryczności, nie wspominając już o łączności komórkowej. Potem jednak pojawili się tu przedstawiciele Ericssona, którzy dostrzegli w tym miejscu potencjał.