Nie zniknę z rynku telekomunikacyjnego

Szefowa UKE żegna się z urzędem, ale nie z branżą telekomunikacyjną. Zapowiada, że zamierza dalej na niej działać i ją komentować. Przewiduje, że jej następca będzie miał przed soba wiele nowych zadań, pośród których za istotniejsze uważa uregulowanie zasad działań regionalnych sieci szerokopasmowych. Jej zdaniem w priorytetach UKE pod nowym kierownictwem powinna być również budowa optycznych sieci dostępowych

Publikacja: 30.12.2011 07:06

Nie zniknę z rynku telekomunikacyjnego

Foto: ROL

rpkom.pl: – Premier zamierza powołać nową osobę na stanowisko, które piastowała pani przez blisko sześć lat. Czuje się pani zwolniona, czy uwolniona?

– Nie czuję się na pewno uwolniona. Ten urząd przez ostatnich kilka lat był moim życiem. Nie czuję się też zwolniona. To może zrobić tylko parlament.

– Kiedyś mówiło się, że zamienicie się miejscami wiceminister Magdaleną Gaj, gdy nadejdzie pora zmian.

– Ministerstwo to nie mój klimat. Mam poczucie, że tu w UKE jesteśmy bliżej życia: bliżej  abonenta i bliżej rynku.  Ministerstwo to miejsce dla kogoś, kogo pociągają stosunki międzynarodowe i  wielka polityka.

Ja nie zniknę z tego rynku. Będę komentować to, co się na nim dzieje z eksperckiego fotela, jak przed sześciu laty.

– Otworzy pani własną kancelarię prawną?

– Póki co nie będę się na ten temat wypowiadać. Chcę to zostawić do czasu konferencji, na której podsumuję działanie UKE za mojego kierownictwa w „Raporcie zamknięcia” i pokażę, jakie są ewentualne możliwości na przyszłość.

– Jeśli prezesem UKE zostanie Magdalena Gaj będziecie współpracować? Kiedyś tak było, ale nie wiem, czy nadal się lubicie.?

– Oczywiście, że się lubimy. Poza tym ekspert współpracuje z każdym, kto tego potrzebuje. Dla mnie najważniejszą sprawą jest ciągle rynek, a zaraz potem ten urząd. Poświęciłam mu sześć lat życia, przypłacając to czasem zdrowiem.

– Warto było aż tak?

– Nie żałuję ani jednej chwili.

– Czuje się pani „żelazną damą” tego rynku?

– Jaka jestem, wiedzą najlepiej moi współpracownicy, klienci i operatorzy. Po prostu konsekwentnie realizowałam swój cel.

– A jaki to był cel?

– Główny: obniżka cen i pomoc abonentom w relacjach z operatorami,  którzy wobec nich zawsze mają pozycję siły.

– Czym zajmie się pani przez najbliższy miesiąc?

– Na początku stycznia przedstawimy do konsultacji dokumentację przetargu na częstotliwości 1800 MHz. Pierwszy etap potrwa miesiąc. Zbierzemy opinie, tradycyjnie odpowiemy na wszelkie uwagi, uwzględnimy sensowne pośród nich, być może zmienimy koncepcję. To już będzie się działo „pod nowym prezesem”.  Nową, poprawioną dokumentację będzie on ponownie przedstawiał do konsultacji, tym razem formalnych. Specjalnie zaczynamy tak szybko, aby jeszcze w przyszłym roku zamknąć ten przetarg.

Dziś jesteśmy pod silnymi naciskami ze strony telekomów, którym brakuje pasma 1800 MHz.

– Zygmunt Solorz-Żak, który je ma lubi przypominać, że każdy mógł je kupić kilka lat temu w przetargu…

– Widzimy nierówność między operatorami pod względem zasobów posiadanego pasma wskutek ostatnich działań koncentracyjnych. Szczególnie tej jednej – przejęcia Polkomtela . Nawet NetWorks!, utworzony przez Orange i T-Mobile, jest w gorszym położeniu. Dlatego za sprawą przetargu, chcemy nierówności między poszczególnymi graczami zniwelować. Nie zniwelować je sztucznie, ale  stworzyć szansę do zniwelowania. Reszta zależy od uczestników przetargu.

Mówię „przetargu”, ale to mogą być dwa przetargi. Osobno na większą paczkę częstotliwości: 10 MHz i osobno na trzy mniejsze po  5 MHz każda. Być może pierwsza pójdzie pod młotek ta duża, a później operator, który ją dostanie będzie miał jeszcze czas, aby się zastanowić, czy potrzeba mu więcej tego pasma.

– Jakie kryteria będą najważniejsze?

– Priorytetem jest dla nas konkurencja. Chcemy, aby ciągle funkcjonowały na rynku przynajmniej trzy silne grupy. Nie tak jak teraz: dwie silne, plus jeden mały operator, który między nimi próbuje „się wybić na niepodległość”. Gdy było pięć podmiotów, mieliśmy poczucie, że mamy na rynku dużą konkurencję. I nagle w ciągu tego roku nastąpiła diametralna zmiana sytuacji. To nie jest dobre dla klientów.

Naszą rolą: prezes Małgorzaty Krasnodębskiej- Tomkiel i moją, jest dbać o to, aby cały czas były warunki do rozwoju konkurencji. Dlatego uznałyśmy, że to kryterium w pierwszym przetargu – na 10 MHz – będzie najważniejsze. Chcemy, aby ta paczka dostała się podmiotowi, który nie posiada pasma 1800 MHz, albo wręcz podmiotowi nowemu.

– Pojawi się taki?

– Nie. Choć – jak zwykle przy przetargach – przyjmuję wielu gości z dużych i zacnych firm, którzy deklarują zainteresowanie. Z tym, że po sześciu latach pracy w UKE  nie wierzę,  że objawi się nagle nowy inwestor.

– Kryzys z pewnością  nie pomaga.

– To jedna sprawa. Poza tym, rynek w Polsce jest już w dużym stopniu zagospodarowany.  Co prawda, nad podziw pięknie rozwija się rynek mobilnego dostępu do internetu. Do tego stopnia, że jesteśmy w górnych rejestrach średniej europejskiej,  jeśli chodzi o penetrację (proporcja sprzedanych usług w przeliczeniu na liczbę mieszkańców) i mamy jedne z najniższych cen. Pod względem rozwoju, rynek ten jest już bliski rynkowi internetu stacjonarnego, co w Europie nie wszędzie się zdarza.

Trzeba jednak zauważyć, że i on nie będzie rozwijać się w nieskończoność.  Myślę, że nie dojdzie nawet do poziomu 6-7 mln abonentów (tylu jest użytkowników usługi stacjonarnej). Szczególnie, że nie widać na horyzoncie chęci obniżania cen przez operatorów .  Sytuację może zmienić udostępnienie nowego widma i zaoferowanie w efekcie przez operatorów szybszych usług.

A o jakich pieniądzach z przetargu częstotliwości, pani zdaniem, mówimy?

– To bardzo trudno dziś ocenić. Ja nawet nie mówię, że to będzie silny zastrzyk gotówki. Zakres 1800 MHz, to  resztówka do wydania. Chcemy za jej pomocą osiągnąć ponownie balans na rynku, a nie cele fiskalne.

Prawdziwa walka rozegra się o pasmo 800 MHz w 2013 r. W tym przypadku na pewno trzeba będzie dokonać wyceny i spróbować oszacować, ile może być warte. Ocenić, jak biznes oparty o podobne częstotliwości w innych krajach się rozwinął, i czy inwestycja w pasmo się opłacają. Czy warto zabiegać, aby tymi częstotliwościami zainteresować szerszą rzeszę podmiotów.  Być może wtedy w strukturach naszych udziałowców pojawią się nowi, skłonni wyłożyć więcej pieniędzy.

– Wracając do zmiany warty w UKE. Czy  czas „komisarzy”, regulatorów z mocną ręką w telekomunikacji minął?

– Czas komisarzy nie minął. Są w całej Europie. Tylko zajmują się rynkami na różnych etapach rozwoju. Odpuszczają w jednym miejscu, przyciskają w drugim. U nas jest tak samo. Z nowej perspektywy widać, że wcześniejsze zadania UKE były trywialnie proste. Dziś są o wiele trudniejsze.

Rynek się komplikuje. Pojawiają się nowi gracze, tacy jak samorządy. Im trzeba pomóc zaistnieć na rynku, bo ich działalność jest specyficzna. Nie będą prowadzić działalności detalicznej, tylko będą udostępniać swoje zasoby innym operatorom. Aby mogli to zrobić, na początku trzeba im pomóc w uzyskaniu zasobów operatora zasiedziałego na zasadach jednakowych dla wszystkich. Potem trzeba samorządy nauczyć, jak się wykonuje nowy i przypisany wyłącznie sieciom budowanym ze środków publicznych obowiązek otwartej sieci. Nigdy się jeszcze nad tym obowiązkiem nie pastwiły nasze sądy, nie ma w tej kwestii precedensów i wzorów. Nauczenie samorządów nowego sposobu działania, to zadanie na najbliższe dwa lata.

Za dwa lata operatorzy komercyjni zwrócą się do samorządów o udostępnienie infrastruktury. Do tego czasu muszą więc zostać opracowane zasady, warunki i ceny. Regulatorzy zaczynają się zajmować  zupełnie nowymi rzeczami.

– W tym przypadku państwo będzie regulować państwo?

– W jakimś sensie tak, choć samorząd, to nie to samo co państwo. A i  spółki zarządzające infrastrukturą samorządów mogą mieć różny kształt: od czysto samorządowego po operatorów zewnętrznych.

– Są jeszcze inne pola, na których będzie się musiał wykazać nowy szef UKE?

– Jest ich mnóstwo. Będę chciała je zebrać i przekazać w postaci krótkiej listy. Oczywiście każdy regulator wybiera własne priorytety. Moją rekomendację na pewno będzie budowa sieci światłowodowych.

– Spodziewa się pani po nowym prezesie UKE dużych zmian w podejściu do rynku? Jest przestrzeń do takich zmian?

Również dziś niektóre rozwiązania mnie zadziwiają, bo nie są „implementowalne” na naszym rynku.

– Kto podejmie ostateczną decyzję w sprawie podziału Telekomunikacji Polskiej? Pierwotnie miała zapaść pod koniec 2011 r., potem w styczniu 2012 r.

– Już nowy prezes UKE. Decyzji należy się spodziewać dopiero pod koniec 2012 r. Będzie wtedy, gdy TP wywiąże się z porozumienia. A do tego potrzeba zmian w jej istotnych systemach informatycznych. Tak, aby TP mogła spełnić warunek niedyskryminacji.

– Pani była, przepraszam – jest, kontrowersyjnym prezesem UKE. Operatorzy wytoczyli urzędowi wiele procesów. Ile ich w sumie było przez tych kilka lat?

– Nie liczyłam. Ale pod tym względem UKE nie jest wyjątkiem na tle innych krajów. Wszyscy regulatorzy zmagają się z tym problemem, tak jak wszyscy narzekają na jakość i tempo lokalnego sądownictwa. Ale są też problemy wynikające ze zbiegu niekorzystnych interpretacji, których nie można było wcześniej przewidzieć. Przykład z naszego podwórka to słynna sprawa o MTR.

Wzięła się stąd, że nasze sądy nie mogły dojść do porozumienia, który z pionów sądownictwa  zajmie się pozwami operatorów komórkowych. Jeden z sędziów użył argumentu, że chodzi o „obowiązki regulacyjne”. To sformułowanie „usłyszała” Komisja Europejska i pod pozorem braku notyfikacji uchyliła pierwsze decyzje obniżające stawki MTR z lat 2007-2008, nie bacząc, że był już rok 2009. Nawet pomagała nam potem przekonać sądy, że jest to nowy wymóg, nie istniejący w latach 2007-2008. Ale było już za późno.

Na szczęście udało się zamknąć ten problem dzięki porozumieniu z operatorami komórkowymi w tym roku. Po zakończeniu pracy w UKE będę chciała doprowadzić do powstania komentarza do wyroków sądów z lat 2006-2011.

– Nie ma obaw, że operatorzy będą „ścigać” panią, nawet kiedy przestanie pani kierować UKE?

– Aby mogli w ogóle dochodzić odszkodowania, sąd musiałby stwierdzić rażące naruszenie prawa i wynikającą z niego szkodę. A tak się nigdy nie stało.

Budżet  UKE na 2012 r. jest gotowy?

– Jest teraz bodaj w Senacie. W Sejmie przyjęty został bez komentarza, a to oznacza, że go tam nie podwyższono.  Kwoty będą więc zbliżone do tych z 2011 r. Mogę powiedzieć, że tegoroczny budżet zrealizowaliśmy  z naddatkiem około 30 mln zł.  Na 23 grudnia wpływy do UKE wyniosły 541,4 mln zł, podczas gdy plan zakładał 511,5 mln zł. Nasze wydatki wyniosły natomiast 90,04 mln zł.

– Dziękujemy za rozmowę.

rozmawiała Urszula Zielińska

rpkom.pl: – Premier zamierza powołać nową osobę na stanowisko, które piastowała pani przez blisko sześć lat. Czuje się pani zwolniona, czy uwolniona?

– Nie czuję się na pewno uwolniona. Ten urząd przez ostatnich kilka lat był moim życiem. Nie czuję się też zwolniona. To może zrobić tylko parlament.

Pozostało 97% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Telekomunikacja
Uwaga na nowe pułapki w roamingu. Jak za granicą łączyć się taniej lub za darmo
Telekomunikacja
Gigant ogłasza przełom w łączności. To zupełnie nowa jakość
Telekomunikacja
To ma być przełom w tworzeniu ultraszybkiego internetu 6G. Znika wielka przeszkoda
Materiał Promocyjny
Mobilne ekspozycje Huawei już w Polsce – 16 maja odwiedzi Katowice
Materiał Promocyjny
Aż 7,2% na koncie oszczędnościowym w Citi Handlowy
Telekomunikacja
Eldorado 5G dobiega końca, a firmy tną etaty. Co z Polską?
Materiał Promocyjny
Najpopularniejszy model hiszpańskiej marki