Krążąca od wielu dekad plotka o tym, że ciało Walta Disneya, multimilionera i twórcy Myszki Miki, zostało zamrożone, by odmrozić je w latach, gdy wynaleziony zostanie już lek na raka, pokazuje, iż chęć sięgnięcia po nieśmiertelność za pomocą kriogeniki to idea, która nie słabnie.

Nowej mocy postanowiła nadać jej fundacja Alcor Life Extension. Prowadzi ona w Scottsdale w Arizonie klinikę, w której zwłoki zmarłych osób, na życzenie bliskich, są zamrażane właśnie w celu potencjalnego ich przywrócenia do życia w przyszłości, gdy już nauka będzie tak zaawansowana, że taki zabieg stanie się realny. Ten dość ekscentryczny koncept ma wielu zwolenników. Miejsce w klinice Alcor zarezerwowało już wielu bogaczy. Wśród znanych osobistości są np. Paris Hilton i Peter Thiel, twórca PayPala.

Czytaj więcej

Świat oszalał na punkcie „Squid Game”. Trampki, dresy i gry

Wielu futurystów wierzy, że kiedyś będzie można uratować ludzi od śmierci. „Baza” ciał w Alcor rośnie o 8 proc. rocznie. Klinika przechowuje zwłoki w temperaturze poniżej -190 stopni Celsjusza. Wcześniej, zaraz po tym jak lekarz stwierdzi zgon, wzywany jest specjalny zespół ds. krioniki, który umieszcza ciało w lodzie, zapewnia dopływ tlenu i krwi do mózgu, a do organizmu wstrzykuje heparynę oraz specjalny środek przeciw zamarzaniu. Cena? 200 tys. dol.