e-hulajnogi odzyskują w Polsce moc. Nowy gracz idzie na całość

Operatorzy jednośladów na minuty wykorzystują pandemię do ekspansji. Do Polski wchodzi kolejny nowy gracz – Dott. W ciągu paru tygodni zaleje chodniki 3 tys. pojazdów – ustaliła „Rzeczpospolita”.

Publikacja: 06.05.2020 21:28

e-hulajnogi odzyskują w Polsce moc. Nowy gracz idzie na całość

Foto: bloomberg

Pandemia, która początkowo przegoniła z miast operatorów tzw. współdzielonych hulajnóg wypożyczanych na minuty, może się okazać wielką szansą na rozwój tego środka transportu. Z badań Ipsos przeprowadzonych w chińskich metropoliach, które uporały się już z apogeum epidemii koronawirusa, wynika bowiem, że wykorzystanie komunikacji miejskiej dramatycznie spadło. Przed pandemią z autobusów czy metra, korzystało 56 proc. badanych. Dziś – w okresie po szczycie zarazy – takich środków transportu używa już tylko 24 proc.

CZYTAJ TAKŻE: Pandemia przetrzebiła e-rowery i e-hulajnogi. Od środy wraca Lime

Najmocniej zyskały prywatne samochody (wzrost z 34 do 66 proc.), ale wygranymi mają być też jednoślady. W Paryżu w czasie epidemii liczba użytkowników hulajnóg spadła o ok. 50 proc., ale pozostali zwiększyli intensywność wypożyczeń niemal trzykrotnie.

Jednoślady w natarciu

– Sytuacja po pandemii wymaga od firm z branży mikromobilności kompletnej zmiany strategii, ponieważ ludzie będą się teraz przemieszczać inaczej, a miasta na gwałt potrzebują dużo większego wsparcia dla transportu publicznego – tłumaczy nam Kacper Winiarczyk, dyrektor operacyjny Dott w Europie.

Ten francusko-holenderski operator elektrycznych hulajnóg w czwartek zadebiutuje właśnie w Warszawie. Liczy na wpisanie się w rewolucję, którą w transporcie wywołała pandemia. Winiarczyk wskazuje na badania stołecznego ratusza, z których wynika, że jeszcze w listopadzie ub.r. aż 71 proc. mieszkańców co najmniej raz w tygodniu korzystało z transportu publicznego. A wedle prognoz ze względu na obostrzenia dotyczące dystansu społecznego zainteresowanie komunikacją zbiorową ma spaść o 70 proc.

CZYTAJ TAKŻE: Zhakowane hulajnogi stały się wulgarne

– Nasz start w Warszawie nie jest testem, a przemyślaną decyzją biznesową i bardzo dużą inwestycją. W pierwszym tygodniu działania udostępnimy około 1,5 tys. pojazdów, z których ponad 60 proc. znajdzie się poza centrum – mówi dyrektor operacyjny Dott.

I zaznacza, że w ciągu 2–3 tygodni flota jednośladów zostanie podwojona. To nawet 10 razy więcej niż obecnie na stołecznych chodnikach ma konkurencja.

Ekspansja Dott robi wrażenie, ale operator, który jest głównym graczem na rynku hulajnóg w Paryżu, Lyonie czy Brukseli, nie pozostawia złudzeń. – Naszym celem jest osiągnięcie i utrzymanie pozycji lidera w Warszawie – zaznacza Kacper Winiarczyk.

CZYTAJ TAKŻE: Uber i jego krewniacy na ostrym zakręcie

Firma przyjęła niecodzienną strategię. Dotąd bowiem inni operatorzy swoje floty stawiali w centrach miast. Dott natomiast chce iść z ofertą głównie do dzielnic mieszkalnych (Wilanów, Ursynów, Targówek, Bielany). Co więcej, oprócz typowej oferty wypożyczeń na minuty zaproponuje pakiety – dwa przejazdy za 5 zł (do 15 minut każdy) i rodzaj abonamentu: do 50 przejazdów w tygodniu za 19,99 zł (również do 15 minut każdy).

W Paryżu w czasie epidemii liczba użytkowników hulajnóg spadła o ok. 50 proc., ale pozostali zwiększyli intensywność wypożyczeń niemal trzykrotnie

Ale rynkowi rywale nie czekają z założonymi rękoma i też ruszają z ekspansją. Do Polski z hulajnogami wszedł właśnie estoński operator Scoot911 (wystartował w Warszawie, ale ma swoje pojazdy także w Rydze, Wilnie i Göteborgu). Na początek flota liczy 100 jednośladów, ale ma być sukcesywnie powiększana wraz z rozszerzaniem działalności o kolejne miejscowości w naszym kraju. W kwietniu wynajem hulajnóg w Polsce uruchomił inny estoński gracz – Bolt.

Nowe rozdanie

Na rynku robi się ciasno: są tu już amerykański Lime, który po krótkiej przerwie związanej z pandemią wrócił dwa tygodnie temu do Polski (Warszawa była jednym z pierwszych miast na świecie, w których wznowił usługi), czy liczne grono polskich firm (jego przedstawicielem jest np. Rex, operator, który od końca kwietnia oferuje 50 e-hulajnóg w Wejherowie). Na tym nie koniec. Wciąż spekuluje się, że nad Wisłę zawitają kolejni europejscy gracze: szwedzki Voi i niemiecki Tier. Miejsce zwolniły jedne z największych flot hulajnogowych – Hive i Bird, które zawiesiły usługi.

CZYTAJ TAKŻE: Rower, auto i hulajnoga w jednej aplikacji. Tak firmy się ratują

– Operatorzy są wydrenowani z pieniędzy, ale zwalnia się trochę miejsca przy stole, a stawka w grze może okazać się większa, niż sądzono. Pandemia, oprócz doraźnie fatalnych skutków biznesowych, oznacza dla tej branży także nowe szanse, związane z awersją ludzi do transportu zbiorowego i groźbą wzmożenia ruchu samochodów. W efekcie firmy hulajnogowe stają się potencjalnie atrakcyjniejszym partnerem dla miast, jeśli te nie chcą za kilka tygodni stanąć w korkach – komentuje Zbigniew Domaszewicz, ekspert z serwisu SmartRide.

Jego zdaniem miasta już zaczynają się zmieniać. – W wielu metropoliach na świecie oglądamy wydzielanie z jezdni pasów rowerowych, które w naturalny sposób staną się pasami dla całej mikromobilności. Możliwe, że dzięki takim działaniom elektryczne urządzenia transportu osobistego szybciej zdobędą dla siebie miejsce na ulicach, gdzie dotąd bywały traktowane jako intruz – wyjaśnia. – Nikt nie wie, w jakiej postaci odrodzi się mobilność mieszkańców miast po pandemii. Oglądamy więc swego rodzaju nowe rozdanie. Niektóre firmy hulajnogowe zwijają żagle, ale wielu operatorów mimo ciężkiego okresu chce w tym rozdaniu wziąć udział – dodaje Domaszewicz. Obecnie w 20 miastach Polski dostępnych jest ok. 4,5 tys. hulajnóg na minuty.

Pandemia, która początkowo przegoniła z miast operatorów tzw. współdzielonych hulajnóg wypożyczanych na minuty, może się okazać wielką szansą na rozwój tego środka transportu. Z badań Ipsos przeprowadzonych w chińskich metropoliach, które uporały się już z apogeum epidemii koronawirusa, wynika bowiem, że wykorzystanie komunikacji miejskiej dramatycznie spadło. Przed pandemią z autobusów czy metra, korzystało 56 proc. badanych. Dziś – w okresie po szczycie zarazy – takich środków transportu używa już tylko 24 proc.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Globalne Interesy
Niemiecki robot ma być jak dobry chrześcijanin. Zaskakujące przepisy za Odrą
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Globalne Interesy
Mark Zuckerberg rzuca wyzwanie ChatGPT. „Wstrząśnie światem sztucznej inteligencji”
Globalne Interesy
Amerykański koncern zwalnia pracowników. Protestowali przeciw kontraktowi z Izraelem
Globalne Interesy
Zagadkowa inwestycja Microsoftu w arabską sztuczną inteligencję. Porzucone Chiny
Globalne Interesy
Sprzedaż iPhone'ów runęła i Apple traci pozycję lidera. Jest nowy król smartfonów