Wśród bohaterów głośnej afery Narodowego Centrum Badań i Rozwoju znalazł się opracowany przez pana światłowód wielordzeniowy, który ma zrewolucjonizować telekomunikację. Zanim przejdziemy do tej sprawy, proszę powiedzieć, w czym jest lepszy od tradycyjnych światłowodów?
Krótko ujmując, to przyszłość technologii, która zapewni ochronę środowiska, efektywność produkcji oraz nasze bezpieczeństwo. Pomysły, by zmieścić więcej rdzeni w jednym światłowodzie, co radykalnie zwiększyłoby przepustowość, były już wcześniej. Ale nikt wówczas nie znalazł sposobu, jak odizolować światło, by nie „przeskakiwało” z jednego rdzenia do drugiego, co doprowadza do mieszania się sygnałów. My to rozwiązanie znaleźliśmy – to kanaliki powietrza. Dzięki nim w jednym światłowodzie jesteśmy w stanie upakować siedem takich rdzeni, a więc zwiększyć przepustowość siedmiokrotnie. Nie trzeba kłaść siedmiu kabli, to wielka oszczędność. To dzięki temu należy też do nas światowy rekord transmisji danych, a planujemy kolejne. Ponieważ opatentowaliśmy technologię separowania rdzeni powietrzem, konkurencyjne firmy muszą stosować inne rozwiązania, uzyskując gorsze parametry, np. japoński gigant Sumitomo oddziela rdzenie za pomocą innych domieszek szkła.
Nasz światłowód, obok radykalnie zwiększonej przepustowości, ma jeszcze jedną ważną cechę: nie można go podsłuchiwać.
Jak to możliwe?
Dzięki opracowanej w firmie InPhoTech technologii sygnał nie wydostaje się na zewnątrz. Przy standardowych światłowodach telekomunikacyjnych wystarczy pozbyć się okablowania i podpiąć powszechnie dostępne urządzenie, by słuchać i czerpać dane. Nie można tego wykryć, bo sygnał płynie w sposób niezakłócony. Naszego światłowodu nie tylko nie da się podsłuchać, ale może on być czujnikiem i informować o zmianach wielu parametrów, np. temperatury otoczenia, ciśnienia, wibracji i w efekcie wykryje próbę ingerencji, w tym podsłuchu. Pod wodą może nawet wykryć zbliżanie się podejrzanego obiektu. Ponadto nie potrzebuje do tego żadnego dodatkowego zasilania i baterii.