Dobrą cechą start-upów technologicznych takich jak Booksy jest to, że w przeciwieństwie do dużych korporacji potrafimy się adaptować do trudnej sytuacji, uczyć, zmieniać strategię, wprowadzać nowe pomysły. Coś, co innych przeraża, nas pasjonuje. Lubimy tę dynamikę.
Ta dynamika może być niebezpieczna. Triumfujące biznesy zaskakuje często pojawienie się czegoś, coś wszystko wywraca, np. nowych technologii czy konkurentów. Nie obawia się pan tego?
Przyzwyczaiłem się do tej myśli. Start-upy to firmy, które działają od samego początku na granicy ryzyka biznesowego. Nie ma tu nic pewnego oprócz tego, że wszystko ewoluuje i trzeba się bardzo szybko uczyć oraz adaptować do zmian. A mam wrażenie, że są one coraz szybsze. Pojawiają się małe okienka, kiedy można wykorzystać szansę, więc trzeba mieć dobre wyczucie momentu. To, że mogą pojawić się nowi konkurenci i szybko zdobywać klientów, nie jest dla nas niczym przerażającym. Działamy w tym środowisku od lat, doskonale je znamy i rozumiemy.
Doradza pan innym start-upom i inwestuje w nowe projekty Czy anioł biznesu to kolejny etap rozwoju startupowca, który odniósł sukces?
W Booksy byłem odpowiedzialny za stworzenie produktu i technologii, a teraz odpowiadam za innowacje. Jesteśmy już na takim etapie rozwoju, kiedy zatrudniamy ludzi lepszych od siebie i przekazujemy im część obowiązków. Dzięki temu mam więcej czasu, by współpracować z całym ekosystemem biznesowym. Poznaję ciekawe osoby i ich pomysły na nowe zastosowanie technologii. Tu wciąż możliwy jest american dream, przejście „od nędzy do pieniędzy”. Z nowymi współpracownikami chętnie dzielę się swoim doświadczeniem.
Interesują mnie projekty, które, tak jak Booksy, oprócz wartości biznesowej mają pozytywny wpływ społeczny i pozwalają ludziom na lepszy life-work balance. Niedawno zainwestowałem w start-up SmartSchool, który dzięki sztucznej inteligencji uczy, jak rozwiązywać zadania z matematyki, pomaga dostać się na wymarzone studia, dostosowuje się do predyspozycji i umiejętności użytkownika, a jednocześnie jest tani i ma dostęp do olbrzymich zasobów wiedzy. Rozwiązanie to umożliwi równy start dzieciom, których rodziców nie stać na korepetycje. Dzięki niemu ten świat będzie trochę bardziej sprawiedliwy.
Czy to będzie lepszy rok dla innowacji i start-upów?
Fundusze Venture Capital inwestują z większą ostrożnością, preferując firmy, które być może będą wolniej rosły, ale mają bezpieczniejsze modele biznesowe i szybciej zarabiają. Częściej interesują się projektami, które są w stanie przetrwać ciężkie czasy niż dobrymi, ale ryzykownymi pomysłami. W modzie są projekty bliższe monetyzacji.
To gdzie teraz start-upy i fundusze widzą konfitury?
Goldman Sachs oszacował, że inwestycje w AI mogą sięgnąć nawet 250 mld dol. do 2025 roku. Myślę, że transformacje cyfrowe jeszcze przyspieszą i po raz kolejny zmienią sposób, w jaki żyjemy. Firmy, które tego dokonają będą na pewno dobrymi inwestycjami. Obecnie innowacje w obszarach AI i Medtech należą do najbardziej poszukiwanych inwestycji.
Mamy do czynienia z wielkim światowym wyścigiem technologicznym firm i całych krajów. Na razie ten wyścig przegrywamy. Mimo różnych zapowiedzi wpływ technologii na rozwój gospodarczy i naszą rolę w UE wciąż nie jest wystarczająco doceniany.
Dlaczego takie start-upy jak Booksy czy Smartschool zaczynają biznes od USA? W Polsce nie ma odpowiednich warunków?
Cały ekosystem w USA sprzyja innowacjom. Stany są największym rynkiem i właśnie tam najłatwiej rozwinąć skalę biznesu oraz zdobyć finansowanie. W Polsce start jest utrudniony, co może wydawać się bardzo dziwne, bo jesteśmy jedną z najszybciej rozwijających się gospodarek w UE. Niestety, pod względem innowacji na 27 krajów Wspólnoty jesteśmy blisko końca, wyprzedzając jedynie Bułgarię, Rumunię i Łotwę. Podobnie dramatycznie wygląda sytuacja pod względem inwestycji w badania i rozwój.
W Polsce start-upy mogą liczyć na pieniądze i wsparcie na etapie inkubowania pomysłu, rund seed. Natomiast większe rundy, to już domena inwestorów zagranicznych i – co przykre – aby móc się dalej rozwijać, innowacyjne firmy często są zmuszone szukać kapitału i wsparcia za granicą. Polskie fundusze venture capital mocno się zmieniły, chętniej inwestują, mają większy dostęp do wiedzy i środowisk inwestycyjnych, ale to wciąż za mało. Brakuje nam jako narodowi zwrotu z inwestycji w młodych ludzi i ich pomysły. Nie mamy dla młodych przedsiębiorców oferty na dalsze etapy rozwoju.
Oczywiście mamy potencjał, świetną młodzież, inżynierów, zarobki konkurencyjne do innych krajów, tanio wytwarza się tu bardzo dobrą technologię. Potrzebujemy jednak systemowej zmiany w kraju w podejściu do innowacji i technologii.
Co by pan radził nowemu rządowi?
Warto popatrzeć, jak to robią nasi sąsiedzi. Ważna jest większa, bezpośrednia pomoc państwa w postaci wsparcia z PFR czy ulg podatkowych. Potrzebne jest stworzenie preferencyjnych warunków przede wszystkim dla polskich przedsiębiorstw, dostosowanie wydatków na badania i rozwój do poziomu naszej konkurencji, ponieważ wciąż mamy jedne z najniższych w UE. Zapewnijmy kapitał firmom, które już odnoszą sukces od etapu scale up wzwyż, stwórzmy przyjazny system podatkowy i prawny, dzięki którym będzie się opłacało być „made in Poland”. Mamy do czynienia z wielkim światowym wyścigiem technologicznym firm i całych krajów. Na razie ten wyścig przegrywamy. Mimo różnych zapowiedzi wpływ technologii na rozwój gospodarczy i naszą rolę w UE wciąż nie jest wystarczająco doceniany. A to technologia jest obecnie podstawowym motorem rozwoju biznesu i krajów. A ludzie naszym największym kapitałem.