Mowa jest o aplikacji S.Ride, która działa na razie tylko w stolicy Japonii. Sony realizuje ten projekt wraz z operatorem płatności oraz pięcioma korporacjami taksówkowymi. W Kraju Kwitnącej Wiśni klasyczny model Ubera jest zakazany prawnie, samochody osób fizycznych nie mogą być wykorzystywane do odpłatnych usług transportowych. To, co znamy pod hasłem Uber z Europy czy USA dozwolone jest w Japonii tylko w przypadku licencjonowanych przewoźników, a poza tym zasada jest taka sama – klient szuka transportu i przez aplikację wybiera najszybszą bądź najbardziej optymalną cenowo opcję.
CZYTAJ TAKŻE: Uber rusza na giełdę. Kto kontroluje firmę?
Obecnie, jak podały firmy uczestniczące w projekcie, do S.Ride weszło ok. 10 tys. samochodów. Znacznie więcej, bo 50 tys., działa w ramach Japan Taxi, czyli podobnego porozumienia korporacji taksówkowych, zawartego z kolei pod egidą koncernu Toyota. Jednak to projekt krajowy, aplikacja Sony zaś działa na razie tylko w Tokio.
Skąd zatem w S.Ride udział akurat Sony? Choć ostatnio koncern miewa kłopoty z wynikami sprzedaży, zwłaszcza swojej flagowych produktów, jak telefony czy telewizory, to doskonale zarabia w biznesie rozrywkowym jako producent filmów czy wydawca muzyki. Nie musi więc nerwowo szukać możliwości zarobku gdzie indziej. W przypadku przewozów firma dostarcza wsad technologiczny, aplikacja korzysta choćby ze sztucznej inteligencji, która odpowiada za maksymalnie efektywne wykorzystanie floty. Dodatkowo aplikacja ma być na wskroś intuicyjna i prosta w obsłudze, dosłownie jednym ruchem można dzięki niej zamówić sobie transport.
CZYTAJ TAKŻE: Uber kupuje największego rywala na Bliskim Wschodzie