Blue Origin, która oferuje loty kosmiczne profesjonalistom, w tym NASA oraz turystom, nie ma ostatnio najlepszej passy. NASA zdecydowała, że wart 2 mld dol. kontrakt na budowę księżycowego lądownika trafi do SpaceX Elona Muska, a odwołanie firmy Jeffa Bezosa zostało w sierpniu odrzucone.
Teraz Blue Origin otrzymała kolejny cios, tym razem od wewnątrz. 21 byłych i obecnych pracowników opublikowało na portalu Lioness list, w którym dowodzą, że firma przymyka oko na seksizm, nie dba wystarczająco o bezpieczeństwo i ucisza niepokornych. Współautorem jest była szefowa komunikacji wewnętrznej Blue Origin Alexandra Abrams. Materiał opisuje wiele przykładów seksistowskich zachowań i lekceważenia pracowników przez niektórych menedżerów.
W liście cytowanym przez The Verge, pracownicy oskarżają m.in. dyrektora generalnego firmy Boba Smitha o zniechęcanie pracowników do zadawania trudnych pytań podczas wewnętrznych spotkań i poproszenie kolegi o śledzenie „wichrzycieli lub agitatorów”. Miał zmuszać też pracowników do wypowiadania się na temat kwestii bezpieczeństwa związanych z kapsułą Blue Origin i statkiem New Shepard. „Grupa zaufanych ludzi prezesa podejmuje jednostronne decyzje, często bez udziału inżynierów i innych ekspertów” – piszą pracownicy.
Czytaj więcej
Jeff Bezos zaoferował amerykańskiej agencji kosmicznej NASA pokrycie 2 mld dolarów kosztów za ponowne rozważenie kontraktu na budowę lądownika księżycowego – informuje BBC.
W wywiadzie dla CBS Alexandra Abrams powiedziała, że została zwolniona przez Blue Origin w 2019 roku, słysząc od menedżera: „Bob i ja nie możemy ci już ufać”, co odnosiło się do dyrektora generalnego. - Nie można tworzyć kultury bezpieczeństwa i kultury strachu jednocześnie - powiedziała Abrams. – Nie pozwolę im się uciszyć.