Liz Bonnin oszuści wzięli na celownik nieprzypadkowo. Dziennikarka jest znana, pracuje w renomowanej stacji i zajmuje się przyrodą. Jej wizerunek i głos zostały przetworzone przez sztuczną inteligencję. W efekcie powstała reklama środka odstraszającego owady. Znajomi poinformowali dziennikarkę o sytuacji, ponieważ dziwnie brzmiał zwłaszcza jej akcent. - To rzeczywiście wydaje się naruszeniem prawa i nie jest przyjemne – stwierdziła w rozmowie z „The Guardian” Liz Bonnin. - Dzięki Bogu, że to był tylko spray odstraszający owady i nie „reklamowałam” czegoś naprawdę okropnego — dodała.
Sprawa trafiła do kierownictwa BBC, gdy reklama w internecie pojawiła się na masową skalę. Na tym dziwne okoliczności się nie kończą, ponieważ firma zlecająca reklamę twierdzi, że dostała zgodę prezenterki, choć tryb pozyskania był bardzo dziwny sposób.
Spreparowane wiadomości i deepfake
Howard Carter, dyrektor naczelny Incognito, firmy stojącej za kampanią reklamową, twierdzi, że otrzymał szereg wiadomości głosowych od osoby, którą uważał za Bonnin. Już wcześniej zabiegał o jej udział w reklamie, ale bezskutecznie. Potem jednak dostał wiadomość z profilu na Facebooku, który ktoś prowadził pod nazwiskiem Bonnin. Teraz szef spółki twierdzi, że wiadomości wymieniane między nimi doprowadziły go do przekonania, że ma do czynienia z prawdziwą Bonnin i to prawdziwa okazja, mimo że wspomniany profil wydał mu się trochę podejrzany.
Czytaj więcej
Fałszywe materiały wideo z prawdziwymi politykami, influencerami czy szefami firm to już poważne zagrożenie, na które trzeba szybko znaleźć antidotum.
Osoba przyjmująca tożsamość Bonnin podała Carterowi numer telefonu i adres e-mail. Przekazano mu także dane kontaktowe osoby podającej się za członka Wildlife Trusts, organizacji charytatywnej, której Bonnin jest prezesem. Umowę na udział w reklamie negocjowano za pośrednictwem WhatsAppa i e-maili. Twierdzi również, że przynajmniej raz rozmawiał przez telefon z jednym z oszustów podszywających się pod Bonnin.