W kwietniu 2018 r. obrońca z nowojorskiego Bronxu Kaitlin Jackson została przydzielona do reprezentowania mężczyzny oskarżonego o kradzież pary skarpet ze sklepu TJ Maxx. Mężczyzna upierał się, że nie mógł tego zrobić, ponieważ w momencie kradzieży był w szpitalu oddalonym o kilometr, gdzie jego syn urodził się godzinę później. Tę kontrowersyjną sprawę opisał serwis Wired.
Mecenas Jackson nie mogła zrozumieć, w jaki sposób policja zidentyfikowała i aresztowała jej klienta. Zadzwoniła do prokuratora okręgowego, a ten powiedział, że stało się to na podstawie zdjęcia ze sklepowej kamery z wykorzystaniem technologii rozpoznawania twarzy. Ochroniarz w sklepie, jedyny świadek kradzieży, powiedział później śledczemu z jej biura, że policja wysłała mu zdjęcie jej klienta i zapytała w wiadomości tekstowej, „czy to ten mężczyzna”. Jackson nazywa tę taktykę „tak sugestywną, jak to tylko możliwe”.
Zaraz potem prokuratorzy zaproponowali mu ugodę: przyznanie się do winy w zamian za wyjście z więzienia. Klient, który przebywał już w zamknięciu przez około sześć miesięcy, zgodził się, rezygnując z prawnej walki.
Każdy sobie rzepkę skrobie
Prokurator, który powiedział obrońcy, w jaki sposób klient został zidentyfikowany, był wyjątkiem. Zwykle w USA ani policja, ani prokuratorzy nie są zobowiązani do ujawniania, kiedy zostało wykorzystane rozpoznawanie twarzy. Obrońcy twierdzą, że stawia ich to w niekorzystnej sytuacji, bo nie mogą kwestionować potencjalnych problemów z technologią i błędnych wskazań, skoro nie wiedzą, że została użyta. Rodzi to również pytania o równość rasową, ponieważ badania wykazały, że systemy rozpoznawania twarzy częściej błędnie identyfikują osoby, które nie są białymi mężczyznami, w tym osoby o ciemnej skórze.
Czytaj więcej
Ponad 60 angielskich szkół ma wdrożyć system płatności bezdotykowych, ale działacze ostrzegają, że może to naruszać prawa dzieci do prywatności. System będzie pobierał opłatę dzięki rozpoznawaniu twarzy. Już 27 szkół stosuje to rozwiązanie.