Aneta Cielebąk: – Cele procesu time-to-market są słuszne. Problem leży w prawidłowym określeniu jego zasad, by TP nie decydowała sama w swojej sprawie, np. kiedy usługa podlega regulacji.
– Wyższe marże, lepszy zwrot z inwestycji mają ponoć stymulować operatorów do inwestycji. To podstawa zmian polityki regulacyjnej, jakie niepokoją operatorów alternatywnych, ale przecież wiemy, że Komisja Europejska jest mocno zdeterminowana do zapewnienia optycznego dostępu w Europie.
Aneta Cielebąk: – Stymulowanie inwestycji za pomocą regulacyjnego wspierania operatora dominującego na rynku obarczone byłoby sporym ryzykiem. Rzeczywiście, przedsiębiorca zasiedziały korzysta z efektu skali i może mieć większe możliwości pozyskania finansowania. Pamiętać trzeba jednak, że podwyższenie opłat z tytułu dostępu telekomunikacyjnego, to tylko przesunięcie środków z kieszeni konkurentów TP do TP, a nie ich pomnożenie. Byłaby to zatem strategia oparta na życzeniowym przewidywaniu, że operator zasiedziały będzie inwestował. Jeżeli regulator likwiduje presję regulacyjną, a w efekcie konkurencyjną wobec operatora dominującego, to ten traci całkowicie motywację. Takie uniezależnienie przedsiębiorcy dominującego na rynku powodowałoby, że regulator stałby się zakładnikiem jego decyzji biznesowych.
Tom Ruhan: – Ciekawe jest, że jednym z niewielu operatorów zasiedziałych w Europie, który ma niezłe wyniki finansowe, który inwestuje w rozbudowę sieci, jest British Telecom, który został funkcjonalnie podzielony…
– Ale inwestycji BT wynikają – przynajmniej po części – z publicznych programów rozwoju sieci szerokopasmowych. BT inwestuje pieniądze brytyjskiego podatnika.
Tom Ruhan: – Ale takie programy istnieją nie tylko w Wielkiej Brytanii, a nie wpływają w równym stopniu na w pełni zintegrowanych operatorów telekomunikacyjnych w takim stopniu, jak na BT.
– Rozwiązaniem dylematu: inwestycje, czy regulacje miały być wspólne przedsięwzięcia operatorów zasiedziałych i alternatywnych. Bodaj dwukrotnie była mowa, że siadacie w tej sprawie do stołu z TP.
Tom Ruhan: – Jeszcze przed zawarciem porozumienia UKE z TP był w tej sprawie wstępne rozmowy. Jak wiadomo do niczego nie doprowadziły. Ostatnio zaczynamy dochodzić do wniosku, że na rynku są podmioty – racjonalnie myślące i nastawione na komercyjną współpracę – które potencjalnie mogą się okazać znacznie lepszym kandydatem na partnera w koinwestycjach, niż Telekomunikacja Polska, która zdaje się odporna na taką perspektywę.
– Czyżby mowa była o UPC?
Tom Ruhan: – Nie mogę ani potwierdzić, ani zaprzeczyć. Koncepcja jest na bardzo wstępnym etapie. Analizujemy obecnie jej sens i opłacalność, możliwości techniczne itp.
– Koinwestycje kojarzą się z ko-orzystaniem z infrastruktury teletechnicznej. Jak Netia zapatruje się na prace nad realizacją znowelizowanego art.139 Prawa telekomunikacyjnego?
Aneta Cielebąk: – Tak naprawdę nowelizacja nie wprowadziła tak rewolucyjnych zmian, jak się mówi. Najwięcej zamieszania wprowadził tryb poprawki – w ostatniej chwili – wobec braku wiedzy, jakie są jej intencje.
Także w brzmieniu przed nowelizacją, art. 139 Prawa telekomunikacyjnego obligował do udostępniania elementów infrastruktury. Mimo odmiennie zredagowanych przesłanek tego obowiązku, cel przepisu zasadniczo nie uległ zmianie.
– To po co nowelizacja?
Aneta Cielebąk: – Okazuje się, że istniejąca w prawie kompetencja nie była dotychczas wykorzystywana. Podczas spotkania z przedstawicielami całego rynku Prezes UKE przyznała, że nie toczy się przed organem, żadne takie postępowanie o dostęp do infrastruktury.
– Na etapie przyjmowania poprawki mówiło się o niekonstytucyjności trybu jej wprowadzania, o ewentualnej drodze odwoławczej. Zamierzacie z niej skorzystać?
Aneta Cielebąk: – Konstytucja nie przyznaje przedsiębiorcy legitymacji do inicjowania kontroli konstytucyjności przepisu. A w świetle tego, jak Prezes UKE zaprezentował rynkowi rozumienie regulacji art. 139, elementy tej regulacji niezgodne z dyrektywami UE, schodzą na drugi plan.
– Dziękujemy za rozmowę.
rozmawiał Łukasz Dec